Joanna Brodzik i Paweł Wilczak: W ich domu wybuchają karczemne awantury
Ona zazdrośnica, on malkontent. Oczyszczające kłótnie pozwalają im na bieżąco reperować "wolny związek".
Niewyspana, zmęczona do granic możliwości mama kilkuletnich bliźniaków prawie słania się na nogach. Gdy przychodzi pora kolacji, dzieci wolą bawić się niż jeść.
Ojciec maluchów bezskutecznie próbuje zaprowadzić porządek przy stole. Z bezsilności podnosi głos. Partnerka neguje jego zachowanie. Od słowa do słowa, atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa. Przyjaciółka domu, która jest świadkiem awantury jest przerażona.
"Boże, zaraz się rozstaniecie" - mówi na osobności pani domu. Ale Joanna Brodzik uspokaja znajomą.
Aktorka nie ukrywa, że w jej domu dochodzi do karczemnych awantur z konkubentem Pawłem Wilczakiem. W wywiadzie dla "Twojego Stylu" zdradziła, że kłótnie są jej niezbędne, gdyż pozwalają oczyścić atmosferę.
O swoim, trwającym już 11 lat nieformalnym związku, gwiazda nigdy dotąd nie mówiła tak szczerze.
- Związek to nie romantyczny obłęd, ten czasem się pojawia, ale harówka. Ustępstwa, akceptacja często są poprzedzone awanturami. Dopóki tak wygląda nasze życie, wiem, jak bardzo nam na sobie zależy - wyznaje Joanna.
- Żadne z nas nie zarzeka się: "Będziemy razem do końca życia". To jedyna uczciwa postawa. Ale pozostając wolnymi, dokonujemy wyboru, że jesteśmy razem - kwituje Wilczak.
Uczucie aktorskiej pary zaczęło się od wspólnej pracy na planie komediowego serialu "Kasia i Tomek". Spędzając ze sobą długie godziny, Joanna i Paweł mogli poznać się od podszewki.
- Zanim zamieszkaliśmy razem, wiedzieliśmy już o sobie dużo: tu wiele nas łączy, tu jesteśmy skrajnie różni - opowiada Brodzik. Przyznaje, że partner męczy ją swoim malkontenctwem i czarnowictwem. Daleko mu do tytułu złotej rączki.
- Paweł uważa, że jeśli ma się wysilić i wkręcić żarówkę, to łatwiej przyzwyczaić się do ciemności - żartuje Joanna.
Uczciwie dodaje jednak, że to jej mężczyzna zawsze wyciąga do niej rękę na zgodę.
- Ja ofukana, obrażona, daję się przytulić - przyznaje. Paweł, w zabieganym, pełnym stresów związanych z wychowaniem bliźniąt życiu, cały czas próbuje nakłonić ukochaną do rozmowy, bliskości tylko we dwoje.
- Wkurzam się, gdy ona wieczorem dwie godziny rozmawia przez telefon z przyjaciółką. Podchodzę i wyciągam za rękaw: "No chodź, obejrzymy razem film, pogadamy". Jestem jak stróż. Kilka razy w roku pilnujemy, by być tylko we dwoje. Fajnie jest zakochać się w sobie raz na jakiś czas - mówi. Na romantyczne randki aktor zabiera partnerkę do warszawskich hoteli, w których oboje odsypiają noce zarwane przez opiekę nad dziećmi, rozkoszują się ciszą.
Czasem kupują bilet na samolot i lecą na kilkugodzinny wypad do jednej z europejskich stolic. - To są momenty szczęścia niezbędne w naszej długiej relacji - twierdzi.
Związek aktorskiej pary, choć nigdy nieusankcjonowany nadal jest pełen namiętności. - Chemia, namiętność podobno gasną po latach związku. A ja powiem tak: dziękuję, nie narzekamy. Czasem jestem zazdrośnicą. Uważam, że to składowa miłości - przyznaje Joanna.
Wspomina, jak poczuła ukłucie zazdrości, widząc kątem oka na wyświetlaczu komórki Pawła jakąś piękność. "Co to za laska?", zastanawiała się, bliska palpitacji serca. Gdy okazało się, że to ona sama sprzed kilku lat, śmiechu było co niemiara.
- To, co czuję do Pawła jest uczciwe. Za nami kawał wspólnego życia - mówi aktorka.