Joanna Kulig: Góralka z Muszynki
Joanna Kulig nie wstydzi się tego, że pochodzi ze wsi. Zanim stała się sławna, czekało ją wiele trudów i wyrzeczeń.
Bez wątpienia jest niebywale uparta. Jeszcze kilka lat temu nie znała żadnego języka obcego, a dziś z powodzeniem gra w zachodnich produkcjach po angielsku i francusku. Joanna Kulig jest twarda, bo życie jej nie rozpieszczało.
Na filmy, w których występuje mieszkańcy jej rodzinnej Muszynki jeżdżą do Krynicy. Górska miejscowość jest mała, a tam jest najbliższe kino. Jednak wszyscy dawni sąsiedzi cieszą się z jej sukcesów.
"Jest im miło, kiedy mówię, skąd pochodzę" – opowiada aktorka.
Zresztą nigdy tego nie ukrywała. Rodzinnego domu nie zamieniłaby na żaden inny. Rytm dnia wyznaczały rodzinie pory roku i słońce. Wieczorem wszyscy kładli się szybko spać. Gdy wzeszło o piątej, wstawali do pracy. Dzieci pomagały rodzicom. Rozrywką było pójście do lasu na grzyby. W jedynym sklepie półki świeciły pustkami, ale za to była tam oranżada w proszku, którą tak lubiły dzieciaki.
Joasia uwielbiała jeździć w gości. Kiedy przed domem pojawiał się „maluch” wujka, wiedziała, że czeka ją wizyta u babci. Atrakcją były wesela. Dudniły zbijane z desek podłogi, gdy ludzie zrywali się do polki. Asia lubiła tańczyć, ale jeszcze bardziej śpiewać.
Wspierała budżet domowy występując na zabawach. Miała czternaście lat, gdy zarobiła pierwsze pieniądze. W domu Kuligów panowała potworna bieda. Nie brakowało za to miłości. Dzieci zawsze mogły liczyć na wsparcie rodziców, mama nie krzyczała z powodu gorszej oceny.
Rodzeństwo: siostry i dwóch braci, było bardzo umuzykalnione.
"Moja siostra Ania grała na klarnecie, bracia na saksofonie, klarneciealbo na zniesionych do domu, nie wiadomo skąd, organach" − wspomina aktorka. Joasia marzyła jednak, że zostanie piosenkarką.
W podstawówce skończyła klasę fortepianu, w szkole średniej wybrała śpiew solowy. Gdy w wieku 15 lat trafiła do „Szansy na sukces”, stała się gwiazdą Muszynki!
Czytaj dalej na kolejnej stronie...
Z teczką pełną wycinków o sobie obiegła różne fundacje z prośbą o pomoc. Potrzebowała pieniędzy, by kontynuować naukę. By studiować na Akademii Teatralnej w Krakowie, wyjechała na rok do Londynu. Pracowała w knajpie, w sklepie z używaną odzieżą, zbierała fundusze na życie w Krakowie. Zdała. Choć koledzy z roku podśmiewali się z niej, że jest „zacofana” – nie przejmowała się tym.
Początki nauki nie były łatwe.
"Na pierwszym roku Anna Polony powiedziała mi wprost: „Jezu! Ciebie to chyba dlatego przyjęli, że ładnie śpiewasz! Nie wiem, co z tobą będzie'" – wspomina.
Dziś, gdy stała się sławna, mówi, że jest przykładem na to, że do wszystkiego można dojść ciężką pracą. Lubi chodzić w sportowych ubraniach, bez makijażu. Kiedy film, w którym zagrała, otrzymał Oskara, nie pojechała na galę wręczenia do Hollywood.
Uznała, że jej rola była epizodyczna. Męża, reżysera Macieja Bochniaka, poznała jeszcze na studiach. Są małżeństwem partnerskim. Dziś mieszkają w Warszawie. Gdy Joanna czuje się przeciążona pracą, Maciej wiezie ją do lasu. Tam jest spokój.
"Mogłabyś tak głośno nie śpiewać, ludzie się oglądają" – słyszy często w kościele od męża.
Odpowiada mu: "U nas w Muszynce wszyscy śpiewają pełnym głosem"!