Joanna Kurowska gotowa na nową miłość
Po śmierci męża przechodziła trudne chwile. Ale to już za nią!
Dwa lata temu zawalił jej się świat. Mąż, dziennikarz sportowy Grzegorz Świątkiewicz, przegrał walkę z chorobą. Joanna Kurowska (51 l.) została sama z nastoletnią córką Zosią.
- Mój świat pomalutku zaczął rozpadać się dużo wcześniej. Grześ, wspaniały człowiek, przestał dogadywać się sam ze sobą, a przez to oddalał się ode mnie. Depresja to ciężka choroba. Robiłam, co mogłam, by rozjaśnić życie mojego męża, ale nie byłam w stanie mu pomóc. Właściwie nikt nie mógł mu pomóc. Jednak musiałam walczyć o niego, o naszą rodzinę. Czasem byłam już bardzo zmęczona, ale do końca wierzyłam, że Grzesiek ze swojego czarnego świata kiedyś wróci do mnie i do córki. I wracał, ale coraz rzadziej i na krótko - wyznaje nam aktorka.
Tylko najbliżsi przyjaciele wiedzieli, że ostatnimi laty życie popularnej aktorki nie było usłane różami. Nie skarżyła się, nie żaliła. Na scenie - wulkan energii, bawiła widzów do łez, ale gdy wracała do domu, często czuła się bezsilna. Kiedy Grzegorz Świątkiewicz nagle odszedł na zawsze, dla wielu było to zaskoczeniem i szokiem. Dla Joanny Kurowskiej - kolejnym etapem cierpienia. Ale wtedy, gdy nie musiała już o niego walczyć, nagle wszystkie napięte do granic możliwości nerwy puściły.
Po raz pierwszy do bardzo dawna poczuła, że nie ma siły iść dalej. Morze wypłakanych łez, antydepresanty... Przestała uprawiać sporty, przybrała na wadze. Żyła niczym w półśnie. Na szczęście dotarło do niej, że nie czuje się ze sobą dobrze i musi o siebie zawalczyć, bo potrzebuje jej Zosia.
Poukładała sobie w głowie wszystko od nowa. I efekty widać gołym okiem. Nietrudno bowiem zauważyć, że ostatnio wygląda inaczej. Promienniej i piękniej. Znacznie schudła. Czyżby w jej życiu pojawił się jakiś nowy mężczyzna? - Nigdy nie narzekałam na brak powodzenia i to się nie zmieniło. Ale nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by mnie zainteresował. Może dlatego, że nie rozglądałam się wokół. Musiałam dać sobie czas na uporządkowanie przeszłości. Ale przyznaję, jestem już coraz bardziej gotowa na nową miłość. Jeśli przyjdzie, nie powiem nie! - zdradza nam aktorka.
A zmiana wyglądu? Zrobiła to dla siebie. - Postanowiłam się porozpieszczać, bo długo nie byłam zbyt dobra dla siebie. Przede wszystkim schudłam. Skorzystałam z porad dietetyka w klinice i włączyłam ruch. A gdy Zosia wyjechała na wakacje, ja też odbyłam długą podróż. Dawno nie było mi tak dobrze i cieszę się, że widać efekty - wyznaje ze śmiechem aktorka.
Ostatnio też po raz pierwszy pomyślała, żeby sprzedać dom. Pochodzi znad morza, ale dom w Pilawie, który stworzyła z mężem, stał się jej przystanią. Tu zrodziła się ich miłość, gdy przyjaciółka, Agata Młynarska, uknuła intrygę, by poznać ją z Grzegorzem Świątkiewiczem. - Zmusiła mnie do wyjścia na jego urodziny. Nie miałam ochoty, byłam nieumalowana, nieuczesana... Ona przywiozła z Paryża szarą marynarkę w pasy, powiedziała: "Jeśli pójdziesz, to ją dostaniesz" - wspomina pani Joanna.
- Później okazało się, że marynarka nie była z Paryża, a po latachmąż stwierdził: "Słuchaj, ja sięwtedy w tobie zakochałem, chociażwyglądałaś fatalnie w tymłowickim stroju" - śmieje się.