Joanna Racewicz nie zostawia suchej nitki na skompromitowanym Michale Adamczyku. "Wyrywać jak chwast z korzeniami"
Joanna Racewicz postanowiła w mocnych słowach odnieść się do głośnej afery w TVP, której bohaterem został jeden z najpopularniejszych prezenterów "Wiadomości" - Michał Adamczyk. Zdaniem dziennikarki, jeśli tylko oskarżenia wobec szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej okażą się prawdziwe - należy zareagować w zdecydowany sposób.
Polskie media w ostatnim czasie zelektryzowała wiadomość o zarzutach postawionych najpopularniejszemu prezenterowi "Wiadomości". Michał Adamczyk, który zaledwie parę miesięcy temu objął stanowisko szefa Telewizyjnej Agencji Informacyjnej, nieoczekiwanie stał się bohaterem wielkiej afery.
Jak poinformowali w ubiegłym tygodniu reporterzy Onetu, jeden z najwyżej postawionych dziennikarzy w TVP miał dopuścić się skandalicznych czynów podczas wypadu na Słowację w towarzystwie swojej ówczesnej kochanki.
Atmosferę skandalu dodatkowo potęguje to, że sąd uznał go za winnego, jednak warunkowo umorzył sprawę.
Afera odbiła się w rodzimych mediach głośnym echem. Na szokujące informacje zareagowało już szefostwo TVP, a także byłe gwiazdy telewizji publicznej.
Teraz milczenie postanowiła przerwać także Joanna Racewicz. Choć była prezenterka "Panoramy" odeszła z Woronicza jeszcze w 2006 roku, przez pewien czas miała okazję współpracować z Michałem Adamczykiem.
Dziennikarka Polsat News w rozmowie z serwisem Plotek przyznała, że jej znajomość z prezenterem "Wiadomości" była raczej symboliczna.
"Michał pracował w "Wiadomościach", ja w "Panoramie", więc nasza znajomość była tylko "korytarzowa" albo spotykaliśmy się na charakteryzacji na równoległym make-upie. Mogę tylko powiedzieć, że był wtedy miłym i uprzejmym facetem. Nie wyglądał na agresora, ale to oczywiście o niczym nie świadczy" - tłumaczy.
Jednocześnie dodała, że jeśli sensacyjne doniesienia na temat przeszłości Adamczyka okażą się prawdziwe, powinien on zniknąć z przestrzeni publicznej i zrezygnować z pracy w mediach.
"Jeśli potwierdzą się te doniesienia, to jest to absolutna dyskwalifikacja nie tylko dla dyrektora, dla dziennikarza, ale w ogóle dla człowieka. Nie znam akt tej sprawy, ale jeśli był wyrok, to taka osoba nie powinna występować w mediach, ubierać się w szaty komentatora, moralizować i pouczać kogokolwiek" - podsumowała.
Joanna Racewicz, której tematy przemocy wobec kobiet jest bardzo bliski, uważa, że tego typu agresywne zachowania muszą spotkać się z poważnymi konsekwencjami.
"Nie może być przyzwolenia na takie zachowania. Pod każdym względem i w żadnym środowisku, w żadnej relacji. Jedyne co można, to nagłaśniać, zgłaszać i wyrywać jak chwast z korzeniami, bo milczenie oznacza zgodę i przyzwolenie, a zgoda i przyzwolenie oznaczają, że takie sytuacje będą się powtarzać. Nie można do czegoś takiego dopuścić" - oceniła dosadnie dziennikarka w rozmowie z Plotkiem.
Gwiazda Polsat News od dawna zaangażowana jest w pomoc kobietom, które stały się ofiarami przemocy. Okazuje się, że Joanna Racewicz zakłada właśnie fundację, która ma pomagać osobom żyjącym w toksycznych związkach.
"Właśnie zakładam fundację, która jest przeznaczona dla kobiet będących w przemocowych relacjach, doświadczających przemocy nie tylko w związkach, nie tylko fizycznej, ale także w relacjach podwładna - szef, w relacji ze znajomymi, przyjaciółmi, rodziną. Jakikolwiek przejaw agresji tego typu jest dla mnie absolutnie nie do przyjęcia" - zdradziła w wywiadzie.
Zobacz też:
Jakimowicz się wściekł. Nie mógł się powstrzymać od krytyki władz TVP
Anna Kalczyńska dopiero co straciła pracę w TVN-ie. Oto co mówi o aferze z Adamczykiem
Była żona Michała Adamczyka przerwała milczenie: "Zwyczajnie się boję"