Joanna Racewicz rozstała się z partnerem
W maju wydawało się, że Joanna Racewicz (40 l.) zakończyła trwającą trzy lata żałobę po mężu i rozpoczęła nowe życie. Niestety, znajomość z tajemniczym adoratorem właśnie się zakończyła.
Jak mówią pracownicy TVP, 40-latka jest bardzo pracowita i z gmachu telewizji wychodzi jako jedna z ostatnich.
"Nikt na nią nie czeka. Jej dziecko najwyraźniej musi odbierać z przedszkola ktoś z rodziny" - kwituje informator tygodnika "Na Żywo".
Prezenterka "Panoramy" jeszcze pół roku temu była na dobrej drodze, by zakończyć żałobę po tragicznie zmarłym mężu - oficerze BOR-u Pawle Janeczku (†36) - i ułożyć sobie życie z nowym partnerem.
Jej znajomi zauważyli, że odzyskała radość życia. Na jej twarzy często gościł uśmiech. Dziś osoby z otoczenia Racewicz twierdzą, że ze znajomości nic nie wyszło.
"Przyjaciel Joasi był nią zafascynowany, liczył, że ich znajomość rozwinie się w coś poważnego. Ale ona po kilku spotkaniach stwierdziła, że nie jest jednak gotowa na nowy związek" - zdradza znajoma dziennikarki.
I dodaje: "On stwierdził, że będzie czekał. Po pary tygodniach zaproponował wspólne wakacje na stopie czysto przyjacielskiej. Chciał, by towarzyszył im Igorek. Niestety, Joasia stanowczo odrzuciła tę propozycję. Adorator przestał dzwonić" - opowiada informatorka.
Dziennikarka mimowolnie wszystkich mężczyzn porównuje do zmarłego męża. Pseudonim "Janosik" przylgnął do niego nie bez powodu.
Wśród pracowników BOR znany był ze swojej prawości, siły i spokojnego usposobienia. Ten sam spokój i stanowczość wnosił do związku z Joanną.
Dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Był opoką, na której ona, dziennikarka pracująca w telewizji, mogła budować stabilny dom.
Ostatnio prezenterka zapowiedziała rozpoczęcie własnego śledztwa smoleńskiego. Uważa bowiem, że jest to winna mężowi. Sądzi, że gdyby to ona zginęła, Paweł zrobiłby wszystko, by dociec prawdy.
"Nie da się przestać czytać - akt, dokumentów z prokuratury. Nie da się przestać rozmawiać z ludźmi, nie da się nie łączyć faktów. Kilka dni temu dostałam jeszcze jedną rzecz, która należała do mojego męża. Prawie trzy i pół roku po jego śmierci" - wyznała, wytrącona z równowagi.
Na razie nie może się uwolnić od wspomnień. Nawet syn coraz bardziej przypomina jej męża.