Joanna Racewicz spotkała się w areszcie śledczym ze złodziejem
Joanna Racewicz (44 l.) postanowiła spotkać się w areszcie śledczym na warszawskiej Białołęce z przestępcą.
Dziennikarka kilka miesięcy temu przeżyła włamanie. Złodzieje zrabowali z jej domu m.in. obrączkę z datą ślubu i przestraszyli jej syna Igora, który akurat wrócił z nianią.
Na szczęście bezcenną pamiątkę po zmarłym mężu Pawle Janeczku udało się odzyskać. Dziś gwiazda w ramach projektu "Pytania na śniadanie" zdecydowała się spotkać z przestępcą w areszcie śledczym i porozmawiać z nim w cztery oczy.
Całą sytuację opisała na swoim Instagramie:
"Spojrzeć w oczy złodzieja. Podobnego do tych, którzy z zimną krwią pewnego dnia zabrali mnie i mojemu Synowi poczucie bezpieczeństwa... 'Kradłem, bo potrzebowałem na narkotyki' - mówi pan Marek, lat 42. Właśnie 'pan Marek'. Nie chcę być z nim po imieniu, choć teraz przeprasza za zło, którego był powodem. Był? - pytam. Czy to już czas przeszły? 'Nie wiem' - odpowiada. Do odsiadki jeszcze 5 lat" - pisze Joanna Racewicz.
W kolejnym wpisie przekonuje, że nie chce nikogo piętnować, a jedynie dać przestępcy szansę na wytłumaczenie się.
"Próbuję zrozumieć, bo zawsze się staram. Chciałabym, żeby ten człowiek nie wchodził już w 'stare buty'. Bardzo. W imieniu wszystkich, których domy może jeszcze okraść. (...) To nie odwaga, raczej ćwiczenie z trzymania nerwów na wodzy, ćwiczenie z szukania człowieka w człowieku".
***
Zobacz więcej materiałów: