Joanna Racewicz wspiera Justynę Kowalczyk. Padły mocne słowa
Joanna Racewicz (49 l) okazuje Justynie Kowalczyk (40 l.) współczucie i wsparcie, odkąd tylko w mediach pojawiła się informacja o śmierci jej męża, Kacpra Tekielego. Dziennikarka również ma za sobą rodzinną tragedię. Jej synek był wtedy w podobnym wieku, co Hugo.
Joanna Racewicz była jedną z pierwszych osób, które skierowały pod adresem Justyny Kowalczyk serdeczne, ciepłe słowa po śmierci jej męża, Kacpra Tekielego.
Dziennikarka zamieściła wtedy na Instagramie emocjonalny wpis, wspominając tragedię sprzed lat:
„Justynko, tak bardzo, bardzo mi przykro. Tak mocno chciałabym przytulić Ciebie, małego Hugo. Dokładnie tak małego, jak mój Igor wtedy. (…) Chciałabym pocieszyć, dać dobre słowo. Nie umiem. Gdybyś potrzebowała - jestem".
Kacper Tekieli, doświadczony wspinacz, instruktor wspinaczki sportowej postawił sobie za cel zdobycie wszystkich czterotysięczników. 17 maja podczas zejścia z Jungfrau w szwajcarskich Alpach, spadł wraz z lawiną. Jego ciało znaleziono następnego dnia. Tekieli osierocił niespełna dwuletniego synka, Hugo.
W rozmowie z Jastrząb Post Joanna Racewicz dała do zrozumienia, że nikt postronny nie jest w stanie zrozumieć, jak ogromną tragedią jest strata ukochanej osoby:
"Ogromnie współczuję Justynie i jej synkowi. To nieprawdopodobna tragedia, chociaż Justyna znosi ją w niezwykle dzielny i bohaterski sposób, chociaż to, co naprawdę dzieje się w jej sercu wie tylko ona sama i jej najbliżsi. Ona zresztą powiedziała któregoś razu, że żadne z nich nie uciekało od śmierci. Obydwoje wiedzieli czym grozi pasja Kacpra i jak bardzo on ją kocha".
Po śmieci Kacpra Tekielego pojawiły się opinie, potępiające jego wysokogórską pasję. Legenda polskiego himalaizmu, Krzysztof Wielicki zasugerował, że śmierć wspinacza mogła być wynikiem popełnionego przez niego błędu, ale szybko wycofał się ze swoich słów i przeprosił za nie wdowę, Justynę Kowalczyk. Jak ocenia Racewicz, tego rodzaju opinie są nie tylko nietaktowne, lecz także, w obliczu tragedii, zwielokratniają ból:
"Najbardziej zabolały mnie komentarze ludzi, którzy szafowali swoimi opiniami z cyklu: a po co było, a widział, gdzie szedł, to ryzyko itd. Okrutne są takie opinie i kompletnie nie na miejscu. Nikt nie ma prawa oceniać życia drugiego człowieka, dopóki to życie nie wpływa na jego. Kacper realizował swoją pasję, robił to, co kochał. Mam wrażenie, że w jakimś sensie Kacper swoją pasją zaraził też Justynę. Mam nadzieję, że Justyna się pozbiera i że ten trudny czas, który przed nią i jej synkiem przejdą z wyprostowanymi plecami, chociaż będzie piekielnie trudno".
Joanna Racewicz 13 lat temu straciła męża, który był miłością jej życia. Paweł Janeczek, szef ochrony ówczesnego prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego zginął 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie smoleńskiej. Osierocił dwuletniego synka, Igora.
Jak potem wspominała dziennikarka, gdy wyruszał w ostatnią, jak się okazało, służbową podróż, mieli zaplanowany na koniec czerwca chrzest syna. Odbył się zgodnie z planem, w dniu imienin Pawła Janeczka. Po śmierci męża dziennikarka pogrążyła się w żałobie, skupiając się na wychowaniu synka w taki sposób, aby tata był z niego dumny,
Zobacz też:
Joanna Racewicz łączy się w bólu z Justyną Kowalczyk: "Gdybyś potrzebowała - jestem"
Justyna Kowalczyk udostępniła niezwykłe nagranie. Chce żyć tak, jak nauczył ją mąż
Rozdzierające słowa Justyny Kowalczyk. Złożyła deklarację po nagłej śmierci męża. "Nie uciekaliśmy od tematu śmierci"