Joanna Trzepiecińska zrezygnowała z kariery w Hollywood. Jest ofiarą patriarchalnego wychowania
Joanna Trzepiecińska (58 l.) to bez wątpienia jedna z najpiękniejszych polskich aktorek 50+. Telewidzowie pokochali ją m.in. za rolę Alutki Kossoń w polsatowskiej „Rodzinie zastępczej”, a kinomani za przejmującą kreację, którą stworzyła w obsypanym nagrodami filmie „Nad rzeką, której nie ma”. Niewiele osób pamięta, że Joanna ma na swoim koncie udział w kilku międzynarodowych produkcjach. Był czas, że mogła zrobić karierę w Hollywood, ale nie była tym zainteresowana.
Na przełomie lat 80. i 90. Joanna Trzepiecińska okrzyknięta została wschodzącą gwiazdą polskiego kina. Zanim w 1988 roku ukończyła warszawską szkołę teatralną, mogła się już pochwalić sporą rolą w serialu "Rzeka kłamstwa", a rok po dyplomie - kreacjami w słynnej "Sztuce kochania" Jacka Bromskiego i "Stanie strachu" Janusza Kijowskiego.
"Jej debiut w »Rzece kłamstwa« prasa uznała za rewelacyjny. O udział młodej gwiazdy w swych filmach bili się reżyserzy, na liście rankingowej miesięcznika »Film« lokowała się systematycznie w czołówce" - pisał o niej Witold Filler w książce "Nowy poczet aktorów polskich".
"Świat stoi przed nią otworem" - ekscytował się autor leksykonu.
Ze światowym kinem Joanna Trzepiecińska po raz pierwszy zetknęła się w 1991 roku, gdy Krzysztof Lang zaproponował jej główną rolę w międzynarodowej produkcji "Paper Marriage" ("Papierowe małżeństwo"), w której partnerować miała Garemu Kempowi - liderowi niezwykle popularnego wtedy zespołu Spandau Ballet. W pierwszej chwili odrzuciła ofertę.
"Mam tam grać z Kempem, to wolę tutaj z Holoubkiem" - powiedziała ponoć reżyserowi.
"Teatr to jedyne miejsce, gdzie mam szansę pracy z wybitnymi reżyserami i wspaniałymi kolegami. Tu mogę obcować z najlepszą literaturą" - tłumaczyła po latach w wywiadzie dla "Gali".
W "Papierowym małżeństwie" Joanna jednak zgodziła się zagrać, ale dopiero gdy zakończyły się zdjęcia do filmu "Nad rzeką, której nie ma", za kreację w którym dostała Złotą Kaczkę i nominację do nagrody za główną rolę kobiecą na Festiwalu Filmowym w Gdyni.
Joanną Trzepiecińską interesowali się filmowcy z całej Europy. Jej zdjęcia wylądowały też na biurkach kilku decydentów w Los Angeles. Dziś nikt już nie pamięta, że aktorka znad Wisły miała okazję grać u boku m.in. Johna Hurta, Roda Steigera i Rutgera Hauera. Dlaczego nie zdecydowała się wyruszyć na podbój Hollywood? Twierdziła, że jest zajęta próbami do spektakli teatralnych i woli występować na scenie warszawskiego Teatru Studio.
"W kinie i telewizji tak naprawdę nie ma żadnych kryteriów jakości. Najważniejsze jest, by produkcja się sprzedała. Brakuje mistrzów na miarę Jana Łomnickiego, dla których liczyłaby się przede wszystkim sztuka, a nie pieniądze" - wyznała w wywiadzie dla "Gali".
Gwieździe "Rodziny zastępczej" tak naprawdę nie zależało na popularności, nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie interesowało jej brylowanie na czerwonych dywanach.
"Nie nadaję się do tego, by być królową balu" - żartowała w wywiadach.
"Dziś popularność ma w sobie posmak tandety. Wystarczy iść na parę bankietów, premier czy przyjęć, dać się obfotografować i już. Prawdziwymi gwiazdami telewizji są proszki do prania, szampony, pieluchy i politycy. A ja? Jestem na końcu tej listy" - stwierdziła kilka lat temu w rozmowie z "Galą".
Nie jest tajemnicą, że tak naprawdę Joanna Trzepiecińska zrezygnowała z międzynarodowej kariery dla synów. Po tym, jak mąż - pisarz Janusz Anderman - zostawił ją dla innej kobiety, sama musiała zadbać o Wiktora i Karola.
"Moich chłopców wychowywałam sama, bo tak się potoczyły losy z ich ojcem, że nie chciał się nimi zajmować. Człowiek, któremu zaufałam, człowiek, który był ojcem moich dzieci, nie stanął na wysokości zadania" - wyznała, goszcząc w studiu "Dzień dobry TVN".
Aktorka twierdzi, że zawsze przeceniała rolę mężczyzn w swoim życiu.
"Jestem ofiarą patriarchalnego wychowania, co owocuje wynoszeniem mężczyzn na piedestał. Teraz jestem samodzielna i czuję się silna. Związki, w których brakuje czułości, szacunku i lojalności, w ogóle mnie nie interesują" - przyznała w rozmowie z "Vivą!".
Joanna Trzepiecińska, pytana, czy nie żałuje, że nie zdecydowała się spróbować swoich sił w Hollywood, twierdzi, że nie ma czego żałować.
"Jestem tylko jedną z wielu aktorek, która po prostu pracuje. Co mi się miało udać, to się udało" - powiedziała w wywiadzie dla magazynu "Relaks".
Zobacz też:
Trzepiecińska wyjawiła prawdę ws. relacji z "Jędrulą". Trudno uwierzyć, co wyszło po latach
Jak dziś wygląda Joanna Trzepiecińska, czyli Alutka z "Rodziny zastępczej"?
Joanna Trzepiecińska nie miała szczęścia w miłości. Zrozumiała to po latach