Reklama
Reklama

Jolanta Kubicka była wielką gwiazdą muzyki, ale zniknęła na lata. Teraz nie może nawet wrócić do kraju

Dokładnie pół wieku temu od I nagrody na Festiwalu Piosenki Radzieckiej Zielona Góra'71 rozpoczęła się kariera Jolanty Kubickiej – ślicznej dziewczyny obdarzonej cudownym głosem i ujmującym uśmiechem, która w latach 70. ubiegłego wieku należała do grona największych gwiazd polskiej piosenki. Dziś wokalistka ma prawie 78 lat i... wciąż śpiewa!

W uroczej starszej pani, która podczas kameralnych recitali w domach kultury rozsianych po całej Polsce śpiewa sentymentalnego "Walca w płomieniach świec", trudno dziś rozpoznać Jolantę Kubicką. Pół wieku temu była ulubienicą miłośników muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej, a jej piosenki okupowały szczyty list przebojów. 

Dziś wciąż zadziwia ogromną energią i wielkim głosem. Żartuje, że nie może przestać śpiewać, bo śpiew to... jej życie! 

Przełomowy w karierze Jolanty Kubickiej okazał się rok 1971. Właśnie wtedy zdobyła I nagrodę na Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, wystąpiła u boku Anny Jantar w filmie "Milion za Laurę" i z nikomu nieznanej wokalistki zespołu Estrady Wojskowej stała się gwiazdą pierwszej wielkości. Miała 28 lat, gdy ukazała się jej pierwsza solowa płyta, której wydanie było częścią nagrody Polskich Nagrań, jaką dostała za interpretację utworu "Światło w lesie" na festiwalu w Opolu. 

Reklama

Od tamtej pory przez kilka lat żaden szanujący się festiwal piosenki w Europie nie mógł się bez niej obyć!

"Tylko na festiwalach - przed publicznością i kolegami z branży - można sprawdzić, czy nasza praca nad piosenką przyniosła oczekiwane rezultaty" - mówiła na początku kariery. 

Spośród dwustu piosenek, które nagrała, najbardziej lubi i największym sentymentem darzy "Walca w płomieniach świec". Specjalnie dla niej skomponował ją Zygmunt Apostoł, a tekst napisał zakochany w piosenkarce po uszy Andrzej Kudelski - przyjaciel jej męża Jerzego Bekkera. 

O tym, że Andrzej szalał z miłości do niej, dowiedziała się dopiero trzy miesiące przed jego śmiercią. Miała właśnie wyjechać na tournée po Związku Radzieckim, gdy odwiedził ją i wyznał, że... umiera. 

"Powiedział mi wtedy, że mnie kocha, że byłam jego muzą i że czekał, aż rozstanę się z mężem, żeby móc ze mną być. Oświadczył mi się... Z mężem faktycznie się rozstałam, ale Andrzeja już wtedy nie było wśród nas" - wspominała w wywiadzie. 

Kariera Jolanty Kubickiej zaczęła przygasać w 1980 roku, kiedy - już po śmierci Andrzeja Kudelskiego - wróciła z koncertów promujących Igrzyska Olimpijskie w Moskwie. Później - podczas stanu wojennego - przyłączyła się do bojkotu państwowych mediów i... przepadła. 

Nigdy już nie udało się jej wrócić na szczyt, ale nie przestała śpiewać. W 2016 roku z rąk wicepremiera profesora Piotra Glińskiego odebrała Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". "Żyję po to, żeby śpiewać. Śpiewam, żeby żyć..." - powiedziała, dziękując za odznaczenie.

Rok temu, tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa, Jolanta Kubicka poleciała w odwiedziny do mieszkającej w Londynie córki Karoliny. Ogłoszenie lockdownu uniemożliwiło jej powrót do kraju... 

"Spełniam się w roli babci i rozpieszczam wnuki do granic możliwości" - napisała właśnie w mediach społecznościowych, odpowiadając członkom swojego fanklubu na pytanie, co u niej słychać. 

Jolanta Kubicka nie kryje, że bardzo tęskni za swoją publicznością. 

"Lockdown nie wpływa pozytywnie na psychikę człowieka, a już na pewno artysty. Odosobnienie zmusza do refleksji. Artysta bez widowni, to jak życie bez lustra" - wyznała fanom i dodała, że ma nadzieję, iż wkrótce spotka ich na swoich recitalach organizowanych od lat w ramach objętego patronatem Związku Artystów Scen Polskich z cyklu "Gdzie są gwiazdy z tamtych lat...".   

***
Zobacz więcej materiałów wideo:

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy