Julia Chmielnik: Opowiadam córkom o dziadku!
Po nagłej śmierci taty Julia Chmielnik (36 l.) musiała nauczyć się żyć na nowo. Nie było to łatwe, ale jednak udało się...
W tym roku, jak w każde wakacje, Julia Chmielnik (36) spędziła część urlopu w rodzinnym letnim domku w Suchawie pod Włodawą.
To szczególne miejsce. To właśnie tutaj, 10 lat temu, w piękny sierpniowy dzień, zginął porażony prądem jej wspaniały tata, znakomity aktor, Jacek Chmielnik (†54).
Lubili tu przyjeżdżać całą rodziną, cieszyć się, że zajętego na co dzień ojca mają tylko dla siebie.
Skromny, wiejski domek był ulubionym azylem aktora, gdzie odcinał się od swoich zawodowych spraw. We wsi znali go wszyscy i cieszyli się, gdy przychodził na zakupy do sklepu. Zawsze uśmiechnięty, pozdrowił każdego, porozmawiał.
Skromny, życzliwy i bezpośredni. Był po prostu „swój”. Od maja już tam jeździł kosić trawę. Stoi tam wielka stara lipa, którą kochał. Siadał sobie pod nią i oglądał świat, wyciszał się i był szczęśliwy, patrząc w przestrzeń.
Tak było i tamtego ostatniego lata, dopóki tego feralnego dnia nie zszedł do piwnicy naprawić zepsuty hydrofor. Wadliwie wykonana instalacja elektryczna spowodowała przebicie i poraziła pana Jacka. Kiedy Julia zaniepokojona długą nieobecnością ojca zeszła do piwnicy, zastała go nieprzytomnego.
Natychmiast wezwano pogotowie, ale niestety nie udało się pana Jacka uratować.
Taty wszędzie było pełno
Widzom pozostały filmy z jego udziałem: „Vabank” i „Kingsajz” Juliusza Machulskiego, „Nad Niemnem”, w którym zagrał Zygmunta Korczyńskiego, „Między ustami a brzegiem pucharu” czy „Kolory kochania”, gdzie wcielił się w postać Władysława Orkana. Pasjonaci teatru mogli go oglądać w licznych kreacjach w wielu miastach, bo długo szukał swego miejsca, nim na stałe osiadł w Krakowie.
Prowadził też teleturniej „Kochamy polskie seriale”. W związku z tym przeprowadził się do Warszawy. Jednak nie zdążył zadomowić się w stolicy na dobre.
Rodzinie pozostał ból, który wcale nie zmniejsza się mimo upływu lat. Przeciwnie, kiedy dzieje się coś czy to dobrego, czy złego, jego bliskim szczególnie go brakuje.
Przez moment wydawało się, że żona Wanda i dzieci, Julia i Igor, nie będą w stanie przyjeżdżać do Suchawy, która obudzi bolesne wspomnienia.
"Tata był bardzo intensywnym człowiekiem. Mocnym. Zawsze go było dużo po prostu. Wydawało się, że to on nam ten świat organizuje i sprawia, iż jest tak pięknie wokół. Mimo tragedii, która wydarzyła się w Suchawie, nie moglibyśmy z niej zrezygnować, bo była ona najpiękniejszym prezentem, jaki tata zrobił rodzinie" – mówi "Życiu na Gorąco" Julia Chmielnik.
Domek na końcu wsi, mała chatynka pod dużym świerkiem. Tam rodzina spędzała przez wiele lat wspaniałe wakacje.
"Doszliśmy do takiego momentu, kiedy byliśmy niesłychanie zintegrowaną rodziną. Szczerą i otwartą, w której wszyscy są partnerami. Dlatego tak bardzo bolało, kiedy taty zabrakło. Gdy wypadło główne ogniwo z tego silnie zespolonego łańcucha. Jednak kiedy tata odszedł, jakoś poradziliśmy sobie z tym wspólnie. Mamie było najtrudniej, oni byli w sobie wciąż bardzo zakochani. Mijały lata, a ich małżeństwo nie starzało się wcale. Mama ciągle tatę kocha. Wspominanie taty i wiara w to, że on jest, choć w innym wymiarze, pomogły nam uporać się z bólem. Ta wiara nas trzyma i on jest ciągle obecny w naszym życiu. Nie ma dnia, żeby się o nim nie mówiło czy nie myślało" – wyznaje Julia Chmielnik.
W tym roku to ona z córkami Danusią i Stefanią zapaliła znicze w miejscu, gdzie zginął Jacek Chmielnik.
"Opowiadam córkom o ich dziadku i są to niezwykłe opowieści, tak jak niezwykłym człowiekiem był mój ojciec. Niestety, mama znów przeżywa ciężkie chwile. Zmarła jej rodzona siostra, a kilka dni po niej z żalu umarł dziadek. W jednym tygodniu straciła siostrę i ojca. Z trudem dochodzi do siebie. Jest wspaniała. Wzięła na siebie ogromną część obowiązków związanych z wychowywaniem Danusi i Stefanii. Dzięki temu mogę pracować" – opowiada Julia.
Życie trzeba jakoś sobie ułożyć
Pani Julia skończyła konserwatorium muzyczne w klasie dyrygentury. Po rozstaniu z Hubertem Urbańskim, w programie „Twoja twarz brzmi znajomo” była trenerem wokalnym występujących w show artystów. Przez kilka miesięcy spotykała się z kierownikiem produkcji programu Wojciechem Pajonkiem. Mówiono, że to wielka miłość, ale Julia wyjaśnia ten fakt krótko.
"Przez dłuższy czas po rozwodzie byłam samotna, otworzyłam się na nowy związek. To było jednak nieporozumienie, relację zakończyłam" – wyznaje szczerze.
Dziś jest wykładowcą emisji głosu w Akademii Teatralnej. Jeździ po Polsce z Jackiem Kawalcem z projektem „Jacek Kawalec śpiewa Joe Cockera”. Akompaniuje aktorowi na różnych instrumentach.
Przygotowuje też piosenki na własną płytę, którą zamierza wkrótce wydać.
"Dużo wydarzyło się przez ten czas, kiedy taty nie ma. Igor jest aktorem Nowego Teatru w Słupsku. Teatr, podobnie jak dla taty, jest dla niego ważny. Ostatnio we Wrocławiu zagrał Kordiana. Mama wolałaby, żeby był bliżej, ale on jest taki podobny do taty, nie tylko z wyglądu. Ma ten sam niezależny charakter, idzie własną drogą. Na szczęście często przyjeżdża do Warszawy. Taty bardzo nam brakuje, ale żyje w naszych sercach i wspomnieniach" – kończy Julia Chmielnik.
***