Justyna Kowalczyk drżała o życie rodziców!
Justyna Kowalczyk (31 l.) przeżywała ostatnio ciężkie chwile. Wszystko z powodu kataklizmu, jaki nawiedził jej rodzinną wieś!
W ostatnich dniach trudno jej było skoncentrować się na treningach.
Justyna Kowalczyk kilka razy dziennie dzwoniła do rodziców, by zapytać, czy są bezpieczni.
Sportsmenka, będąca na zgrupowaniu w Nowej Zelandii, myślami jest z rodziną, która kilka dni temu stoczyła walkę z żywiołem.
Ulewne deszcze spowodowały wielkie straty w rodzinnej miejscowości Justyny – Kasinie Wielkiej.
Dom narciarki był zagrożony.
"W ostatniej chwili uratowałem samochód Justyny" – mówi "Rewii" jej ojciec, który dzielnie walczył o dobytek.
Dom został solidnie podmyty, ale nie zniszczony. Woda wciąż stoi, jednak już tylko w piwnicy.
Justyna bardzo przeżywała, że nie może być przy rodzicach. Teraz jest już jednak dużo spokojniejsza.
Nie martwi się też o swojego psa Mariana, który od kilku miesięcy towarzyszy jej niemal wszędzie.
Jednak na zgrupowanie postanowiła go nie zabierać, by nie stresować długą i męczącą podróżą.
Dlatego zostawiła pupila pod opieką rodziców. Ma pewność, że jest w dobrych rękach.
Kowalczyk do końca września będzie w Nowej Zelandii, ale już nie może doczekać się powrotu.
"Po tej tragicznej w skutkach nawałnicy chciałaby jak najszybciej uściskać rodziców" - czytamy w tygodniku.
Dobrze, że ostatecznie nikomu nic się nie stało!