Justyna Kowalczyk liczyła, że partner odejdzie dla niej od żony!? Historia fatalnego romansu!
Nieszczęśliwą miłość Justyna Kowalczyk (31 l.) przypłaciła depresją. Mężczyzna, któremu zaufała, zawiódł ją. Złamane serce leczy sportem. Czy to jej pomoże?
Wybitna sportsmenka i niepozorny, żonaty dziennikarz telewizyjnej redakcji sportowej od trzech lat tworzyli parę. Ukrywali się przed światem...
Z Justyną początkowo łączyła go jedynie praca. Towarzyszył jej na wszystkich zawodach, stopniowo zyskując monopol na wywiady z mistrzynią nart z Kasiny Wielkiej.
Ufała mu bezgranicznie. Ceniła to, że występował czasem w charakterze jej rzecznika. Był rycerzem... Nim się obejrzała, była zakochana po uszy.
- W kim miałaby ulokować swoje uczucie, jeśli nie w mężczyźnie, który zawsze był blisko? - kwituje osoba znająca środowisko sportowe.
- Osobom trenującym tak intensywnie jak Justyna, trudno poznać kogoś spoza "branży". Nie mają czasu na flirty, nie chodzą do klubów. Wielu sportowcom dokucza samotność - opowiada informator tygodnika "Na Żywo".
Tymczasem obok niej był zawsze mężczyzna, który traktował ją jak królową. Choć nie jest typem Don Juana, umie rozmawiać z kobietami. Jest inteligentny, spokojny, ciepły. Nie lubi imprezować.
- Odkąd zdobył sympatię Justyny, jego kariera nabrała tempa. To on miał zawsze najlepsze informacje...
Zakochana sportsmenka zaangażowała się w trudny związek, wiedząc, że jest tą drugą. Jej ukochany kilka lat temu ożenił się ze swoją wieloletnią partnerką, którą uważał za kobietę swego życia. Nie mógł przewidzieć, że los zetknie go z Justyną. Tymczasem ona liczyła, że partner odejdzie dla niej od rodziny.
- Trzy ostatnie lata mojego życia okazały się kłamstwem. Zawiodłam się bardzo. Na początku maja przeżyłam klasyczne załamanie nerwowe - wyznała Kowalczyk w szczerym wywiadzie dla jednego z dzienników.
Ujawniła, że będąc w ciąży z ukochanym, "szykowała się do wyprostowania swoich ścieżek". Narty miały pójść w odstawkę. - Gdybym donosiła tę ciążę, dość zaawansowaną, nie wystartowałabym w Soczi. Miałam już w planie inne życie - powiedziała.
Los zdecydował inaczej, ciążę poroniła. - Tak to się wszystko poplątało, że zostałam z tym sama - wyznała.
Justyna nie była jednak w stanie zakończyć definitywnie związku, który działał na nią destrukcyjnie, wpędził w depresję, bezsenność. W czasie igrzysk w Soczi, gdzie zdobyła złoty medal, znów towarzyszył jej reporter.
To dla niego sportsmenka sprowadziła się do Warszawy. Chciała być blisko. Być może dla niego taki układ był niewygodny... Zakończył romans.
- Moje życie waliło się w gruzy - przyznała Justyna. - Sport jest najczęściej sprawiedliwy. Jeśli mu wiele poświęcisz, mniej więcej tyle samo dostaniesz w zamian. W życiu możesz poświęcić wszystko i nie otrzymać nic. To jest dla sportowca rzecz niezrozumiała - skwitowała.
Mistrzyni olimpijska, "najsilniejsza dziewczyna w Polsce", straciła sens życia. Musiała sięgnąć po środki farmakologiczne. Nie była w stanie grać przed całym światem, że jest szczęśliwa.
Narciarka nie ujawniła personaliów tego, który złamał jej serce, ale nietrudno je ustalić. Niektórzy zastanawiają się, czy jej szczery wywiad był do końca spontaniczny. Może okazać się, że zaszkodzi on telewizyjnej karierze jej byłego partnera, nie mówiąc już o wpływie na jego życie prywatne.
Justyna ratunku dla siebie szuka w sporcie. Trenuje intensywnie, kończy też pisanie pracy doktorskiej. Złożyła ją ostatnio u swego promotora i przyjaciela prof. Szymona Krasickiego. - Na jej twarzy zobaczyłem uśmiech, szczerą radość, która ostatnio była rzadka - powiedział wykładowca AWF.