Justyna Kowalczyk: Znowu dopadły ją koszmary z przeszłości?
W trakcie niedzielnego turnieju Tour de Ski w pewnym momencie cała Polska zamarła, gdy Justyna Kowalczyk (32 l.) 900 metrów przed metą upadła na śnieg i nie była w stanie dokończyć biegu. Czy to problemy z sercem, czy też odezwały się inne koszmary z przeszłości?
Po tak dramatycznych scenach wydawało się, że nasza biegaczka zrobi sobie na jakiś czas przerwę od sportu i w kolejnych zawodach nie weźmie udziału.
Justyna jest jednak niezwykle ambitna i już zapowiedziała, że znów wystartuje.
Kowalczyk całe zdarzenie bagatelizuje...
"Nie będę operować terminami medycznymi, bo się na tym nie znam.
Ktoś tam mówił, że przez cztery minuty byłam 'gdzieś', nie reagowałam na nic" - wyznała po wyjściu ze szpitala reporterowi TVP.
Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną jej niespodziewanego zasłabnięcia.
"Fakt" sugeruje, że może to mieć związek z ostatnimi dramatycznymi przeżyciami z jej życia prywatnego!
"Kowalczyk była nieszczęśliwie zakochana, poroniła, leczyła się z depresji. Długo nie było wiadomo, czy wróci do treningów.
Ostatecznie postanowiła potraktować biegi jako lekarstwo, ale przygotowania zaczęła dwa miesiące później niż zwykle..
Przez to nadal brak jej wytrzymałości" - czytamy w tabloidzie.
Przypomnijmy, że to nie było pierwsze tak poważne zasłabnięcie w jej życiu.
Dziewięć lat temu, podczas igrzysk w Turynie, Kowalczyk również straciła przytomność.
Jej brat przyznaje, że już wtedy miała problemy z sercem!
"Po babci odziedziczyła wrodzony częstokurcz i musiała przejść zabieg ablacji, czyli wypalania nadpobudliwych miejsc na sercu.
Jej problemy się skończyły, ale ze względu na przeszłość Justyna musi dbać o siebie" - wyznał brat Justyny.