Justyna Sieńczyłło: Upadek na szczęście
Justyna Sieńczyłło (50 l.) przed laty zaliczyła wpadkę na scenie, którą do dziś wspomina. Co ciekawe, potrafiła przekuć ją w sukces!
Na scenę zielonogórskiego amfiteatru weszła 14-letnia, długowłosa brunetka o dużych, ciemnych oczach. Przyjechała z rodzinnego Białegostoku z mamą, która stała za kulisami i mocno ściskała kciuki za córkę. Był 1984 rok.
- Przygotowałam "Balladę o żołnierskich butach" Bułata Okudżawy i piosenkę Ałły Pugaczowej. Znajomi rodziców przywieźli jakąś jej płytę - wspomina Justyna Sieńczyłło.
Rodzicielka bardzo dbała o jej wykształcenie. Od dziecka uczyła się baletu, chodziła do szkoły muzycznej, śpiewała, grała na gitarze. W czasie występu konkursowego nie wszystko poszło tak, jak sobie zaplanowała.
- Był na scenie taki ogromny szklany podest. A że ciągle padało, szkło było mokre i okropnie śliskie. Kiedy po zaśpiewaniu Okudżawy chciałam się ukłonić orkiestrze, nastąpiłam na szkło, poślizgnęłam się i runęłam malowniczo na oczach wszystkich - opowiadała.
Na szczęście, nie speszyło jej to. Podniosła się i podeszła do mikrofonu. - To na szczęście - powiedziała rezolutnie.
Nie tylko świetnie jej poszło, ale jeszcze tymi słowami zjednała sobie sympatię publiczności. Jury przyznało jej nagrodę Srebrnego Samowara.
- Byłam najmłodszą laureatką w historii Festiwalu Piosenki Radzieckiej - komentuje.
Dostała kilka propozycji wyjazdów na koncerty. Poznała Marylę Rodowicz, zespoły Lombard, Bajm, Perfect. Wspomina ten czas z ogromnym sentymentem.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd: