Justyna Steczkowska komentuje pojednanie Edyty z Dodą. Będzie dalszy ciąg? [POMPONIK EXCLUSIVE]
Justyna Steczkowska (52 l.) dopiero od Pomponika dowiedziała się o pięknej scenie, do której doszło za kulisami finałowego odcinka 15. edycji "Tańca z gwiazdami". Wiadomość o nieoczekiwanym pojednaniu Edyty Górniak i Dody wywarła na niej spore wrażenie. Przy okazji ujawniła, jak mają się sprawy między nią a Edytą.
Konflikty między artystkami, szczególnie rywalizującymi o tytuły takie jak "królowa" czy "diwa", bywają bardzo burzliwe. Już mało kto pamięta, że niesnaski między Dodą i Edytą Górniak zaczęły się od wizyty tej drugiej w programie Kuby Wojewódzkiego.
Artystka potem wypierała się słów, które ponoć wyszeptała wtedy pod adresem Dody. Jednak wypowiedzi, która jakiś czas później padła w programie Szymona Majewskiego, nie mogła się wyprzeć. Wszyscy usłyszeli, jak mówi, że kiedy ogląda występ Dody, jej EKG staje się płaskie.
Z czasem Doda zaczęła się odgryzać, co jeszcze bardziej zagęściło atmosferę. Ostatecznie to ona wyciągnęła rękę na zgodę. Za kulisami finałowego odcinka 15. edycji "Tańca z gwiazdami" skomplementowała występ Górniak i od słowa do słowa padły sobie w ramiona.
Justyna Steczkowska, która nie miała o tym pojęcia, o wszystkim dowiedziała się od Pomponika. Jak wyznała, chociaż nie śledziła sprawy, jest szczęśliwa, że wszystko dobrze się skończyło:
"Ja nie wiedziałam… Naprawdę? Wspaniale, gratuluję. Uważam, że to wspaniałe. Myślę, że fani Edyty i fani Dody nie mogli sobie wymarzyć lepszego prezentu na święta. To znaczy, że wszyscy dojrzewamy, poszerzamy swoją świadomość i rozumiemy ten prosty fakt, że wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni. Że bardziej nam służy miłość i empatia niż złość i gniew".
Przy okazji odniosła się do plotek o trwającym rzekomo konflikcie między nią i Edytą.
Chociaż artystki wielokrotnie dawały do zrozumienia, że nie spędza im w powiek myśl, że tej drugiej może przypaść miano "diwy", wciąż są podejrzewane o chowanie urazy. Jak wyznała Pomponikowi Steczkowska:
"Ja się w ogóle nie gniewałam na Edi i się nie gniewam. Mam nadzieję, że ona też nie ma złych emocji. Nie ma sensu nosić gniewu w sobie".
Zresztą teraz ma inne sprawy na głowie. Właśnie skończyła odsłuchy swojej najnowszej płyty "WITCH Tarohoro" i przygotowuje się do pierwszego koncertu, promującego utwory z tego albumu.
Przy okazji ujawniła to, nad czym wiele osób łamie sobie głowy od dawna: jaki jest obecnie w Polsce koszt wydania płyty? Jak tłumaczy Steczkowska, zależy, jak liczyć:
"To są duże koszty. No, nie milion, ale na przykład pół… Zależy, co weźmiesz pod hasłem: inwestycja. Bo to nie tylko nagranie płyty, ale też muzycy, czas, który temu poświęcasz, potem druk płyty, koncert premierowy: to wszystko jest twoja inwestycja. To zwykle inwestycja bezzwrotna. To jest bardziej inwestycja w siebie: że chcesz do ludzi przemawiać nie przez to, że jesteś, tylko przez to, co robisz. Natomiast zawsze jest szansa, że odzyskasz zainwestowane pieniądze z koncertów. Cała ta praca jest zaklęta w cenie biletu. Ale biletowane koncerty to loteria trochę…"
Zobacz też:
Justyna Steczkowska ogłosiła zaraz przed północą. Nie kryła szczerych emocji
Pracownik Justyny Steczkowskiej ujawnił całą prawdę. Taka piosenkarka jest prywatnie