Kabaret Moralnego Niepokoju: Jak wyglądała ich droga na szczyt?
Kabaret Moralnego Niepokoju to dziś niekwestionowani królowie polskiego dowcipu!
"Cały czas jesteśmy w treningu. Jak jedziemy w trasę, non stop żartujemy.
Sekunda bez dowcipu, to sekunda zmarnowana" – przekonują artyści z Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Z literackiego, studenckiego kabaretu stroniącego od kamer, zostali... największą gwiazdą szklanego ekranu.
Do telewizji na Woronicza trafili dzięki Ninie Terentiew, która uwierzyła w ich talent i możliwości.
"Kiedy przyszliśmy z pomysłem na cotygodniowy program, powiedziała, że każdy ma prawo do artystycznego samobójstwa, a telewizja jest nam w stanie to umożliwić.
Pamiętam, że siedziała przy biurku jedząc marchew i klęła jak szewc. Miała odwagę dawania szansy młodym, w tym nam.
Rozmowa z nią była wiążąca: jeśli coś postanowiła, zawsze dochodziło do realizacji.
Uwierzyła w nas, dała czas antenowy i pieniądze, a nawet osobiście wyreżyserowała nasz pierwszy program" – wspominał w jednym z wywiadów lider grupy, Robert Górski (44 l.).
To on jest autorem wszystkich skeczy kabaretowej formacji, założonej w 1993 roku na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.
Jedną z ich charakterystycznych cech jest wykorzystywanie ludowych i szkolnych powiedzonek, m. in.: „bywają takie przypadki, że garbaty garbatego kładzie na łopatki”.
"Dla mnie to zabytki języka polskiego, a ich wyszukiwanie to pasja zawodowa, polonistyczna. Często są na tyle zgrabne, że wystarczy je włożyć w skecz i ludzie się śmieją.
Lubię czytać prasę pod kątem wyszukiwania takich kawałków" – tłumaczy twórca słynnego powiedzenia: „będzie pan zadowolony”.
Inspiracją skeczu był autentyczny sprzedawca sprzętu AGD, który używał tego zdania jako ostatecznego argumentu.
"Podobnie było z Badylem. To realna postać, kolega kolegi. Nigdy go nie poznałem, ale rzeczywiście, jak powiedziałem monolog 'Cześć, Badyl!' na kabaretonie w Koszalinie, to się poczułem jak Laskowik, który w Opolu mówił 'Mamuśkę'.
Podszedł potem do nas Leszek Malinowski z Konia Polskiego, który był wtedy naszym idolem, i oficjalnie powiedział, że w imieniu starszego pokolenia wita w pierwszej lidze" – zwierzał się Górski.
Czytaj dalej na następnej stronie...
ZGNIECENI PRZEZ DAŃCA i OT.TO
"Zaczynaliśmy w epoce Marcina Dańca i OT.TO. Kiedy w 1997 roku byliśmy pierwszy raz na kabaretonie w Opolu, graliśmy po Dańcu, który miał cztery bisy, i przed OT.TO, które też cztery razy bisowało.
A myśmy zaśpiewali dwie literackie piosenki i zagraliśmy jeden, w naszym przekonaniu, śmieszny skecz.
Zostaliśmy kompletnie zgnieceni przez te dwa walce. Śpiewając piosenkę, jednocześnie obserwowałem, jak ludzie idą na koronę amfiteatru po pieczoną kiełbasę i piwo.
Pomyślałem wtedy, że następnym razem zrobię coś takiego, że nie pójdą" – wspominał.
Rok przed Opolem KMN wygrał w cuglach krakowską Pakę, zdobył też Grand Prix i Złotą Szpilkę na Lidzbarskich Biesiadach Humoru i Satyry.
To przetarło satyrykom drogę do telewizji. Z dnia na dzień, dzięki błyskotliwym tekstom i skeczom filmowym nadawanym w TVP 2 („Tygodnik Moralnego Niepokoju”), stali się rozpoznawalni.
"Wsiadam kiedyś do tramwaju, a tam jeden facet, nie do końca trzeźwy, przez cały wagon woła do mnie: „Ja pana znam, znam pana, ja pana poznaję!”.
Myślę sobie, OK, fajnie, nie do końca trzeźwy, ale jednak fan, więc się do faceta uśmiecham.
A on: 'Pan to jest ten lekarz z Ciechanowa, co żeśmy z żoną u pana byli'.
Aha, myślę sobie, czyli facet nic nie kojarzy, ale dobrze, widzę, że chociaż pomogłem jakimś ludziom jako lekarz.
'Złe leki pan jej zapisał!' – słyszę. Wysiadłem" – opowiadał Rafał Zbieć, od początku związany z KMN.
Podobnie jak Katarzyna Pakosińska (43 l.), która w lutym 2011 roku w atmosferze skandalu opuściła zespół.
WYSTĘPUJESZ ALBO WYLATUJESZ
"Koledzy mi podziękowali. Byłam niewygodnym, nieprzewidywalnym elementem. Wychowuję córkę, nie mogę i nie chcę spędzać całego życia w busie.
A oni chcą jeździć i występować. Więcej i więcej. Poszło o dopisany występ, czyli poza ustalonym grafikiem. Miałam wyliczone, że wrócę z trasy i zajmę się Mają.
Ten dodatkowy występ w Bydgoszczy komplikował sprawę. Bez żadnych wstępów usłyszałam: 'Występujesz albo wylatujesz'. No i wyleciałam" – żaliła się Pakosińska.
Na jej miejsce dość szybko wskoczyła znana aktorka, Magda Stużyńska, która występuje z kabaretem do dziś.