Kaja Paschalska opowiada o traumie po pracy na planie "Klanu". "Emocjonalny koszt tego był ogromny"
Kaja Paschalska zaczęła swoją przygodę z "Klanem" w bardzo młodym wieku. Okazuje się, że choć w serialu gra już ponad dwadzieścia lat, początki swojej kariery w show-biznesie były dla niej trudne i nie wspomina ich dziś najlepiej.
Kaja Paschalska od przeszło dwóch dekad jest jedną z najbardziej znanych gwiazd Telewizji Polskiej. Aktorka swoją sławę zawdzięcza roli Oli Lubicz w kultowym serialu "Klan", który TVP emituje już od 26 lat.
W międzyczasie zdolna artystka postanowiła spróbować swoich sił również na scenie muzycznej. Choć udało jej się nagrać dwa autorskie albumy, krążki nie zdobyły popularności wśród słuchaczy.
Gwiazda najdłużej emitowanej telenoweli w historii polskiej telewizji pojawiała się gościnnie także w innych produkcjach: Paschalska zagrała w jednym z odcinków "Świata według Kiepskich", jej umiejętności można było podziwiać także w "Bulionerach" i "Hotelu 52". 36-latka sprawdza się także jako aktorka dubbingowa. Serialowa Ola podkładała głos wróżce Iskierce w serii filmów animowanych o Dzwoneczku.
Celebrytka jest także niezwykle aktywna w mediach społecznościowych i chętnie udziela wywiadów. Ostatnio w tygodniku "Wprost" pojawiła się niezwykle szczera rozmowa aktorki z dziennikarką Katarzyną Burzyńską-Sychowicz. Gwiazda "Klanu" poruszyła w nim między innymi temat macierzyństwa, a także to, jak sława i praca na planie wpłynęła na jej życie osobiste.
Okazuje się, że 36-latka niezbyt miło wspomina swoje początki w show-biznesie.
"Patrząc na to z perspektywy dorosłej kobiety, niewyobrażalnym jest dla mnie wpuszczenie dziecka w świat dorosłych bez osoby, która byłaby stałym filtrem tego, co się dzieje, która tłumaczyłaby, chroniła i nie dopuszczała, żeby ono samo musiało odnajdywać się w nieadekwatnych do wieku sytuacjach, nie mając jeszcze kompetencji, żeby rozumieć, co się dzieje i stawiać granice. To, jak potoczyło się moje życie, dało mi ogromne możliwości, ale emocjonalny koszt tego był ogromny" - ocenia z perspektywy czasu.
"Myślę, że nikt specjalnie się nie zastanawiał, jak to powinno wyglądać i jaki to może mieć wpływ na psychikę małego, rozwijającego się człowieka. To były czasy innych priorytetów, ciężar leżał po stronie tego, że - patrząc zupełnie obiektywnie - to była wielka szansa dla mnie, więc została podjęta decyzja, żeby wykorzystać ten golden ticket, bo nic dwa razy się nie zdarza" - wspomina na łamach "Wprost".
Aktorka przyznaje, że z powodu tego, czego doświadczyła podczas pracy w show-biznesie, nie zdecydowała się na założenie rodziny. "Pewne rzeczy muszę prostować do dziś" - mówi bez ogródek.
Kaja Paschalska wychodzi z założenia, że dziecku trzeba zapewnić komfort nie tylko materialny, ale i psychiczny. W związku z tym nie chce decydować się na macierzyństwo, dopóki nie upora się z pewnymi sprawami, które jej samej nie dają spokoju.
"Były takie momenty w moim życiu, że bardzo chciałam mieć dzieci, ale dobrze, że nic z tego nie wyszło, bo trauma pokoleniowa ciągnęłaby się dalej (...). Wychodzę z założenia, że zanim podejmę się wychowania młodego człowieka, powinnam najpierw ogarnąć samą siebie" - dodaje.
Czy kiedyś się to zmieni? Gwiazda TVP nie wyklucza, że kiedyś poczuje się w pełni gotowa na to, by zostać matką.
"Nie mówię, że nie, ale presji też nie czuję. Z żadnej strony" - podsumowuje.
Zobacz też:
Hakiel zabrał dzieci na wakacje. Spakowali walizki i ruszyli
Szymon Wydra zajął w "Idolu" trzecie miejsce. Czym dziś zajmuje się lider Carpe Diem?