Kalina Jędrusik: Koszmarne warunki mieszkaniowe gwiazdy. W jednym pokoju z mężem i jego żoną
W 2-pokojowym mieszkaniu żyli w pięć osób. W jednym pokoju Kalina Jędrusik z mężem Stanisławem Dygatem i jego pierwszą żoną Władką, a w drugim jego córka Magda ze swoją babcią. Takie warunki mieszkaniowe w latach 50. były na porządku dziennym.
Tego poranka Kalina Jędrusik (sprawdź!) leniwie przeciągała się w łóżku. Zastanawiała się, w co tego wieczoru ubierze się na bankiet, który miał odbyć się po premierze w gdańskim Teatrze Miejskim. Rozważała kilka możliwości, ale najbliżej jej było do nowej, wykończonej koronką małej czarnej, która wisiała w szafie.
Trzeba było tylko wstać i sprawdzić, czy jest wyprasowana. Ale o tak wczesnej porze przekraczało to możliwości aktorki. Tym bardziej że otwarcie szafy wiązało się po pierwsze z koniecznością obudzenia męża, a po drugie z przesunięciem łóżka jego byłej żony Władki, które blokowało dostęp do mebla.
Ta ciasnota wynikała z tego, że w 2-pokojowym mieszkaniu żyli w pięć osób. To początkowo Kalinie wydawało się dość zabawne, choć wiedziała, że na dłuższą metę pewnie takiej sytuacji nie wytrzyma. Ale nie miała wyjścia, bo warunki mieszkaniowe w latach 50. w PRL-u były jakie były.
Na razie obie panie jakoś musiały się dogadywać; przecież jeszcze nie tak dawno były bliskimi koleżankami z pracy. Bo to przecież Władysława Nawrocka była pierwszą osobą, która wprowadziła na scenę i przedstawiła wszystkim młodziutką aktorkę, jaką była wówczas Kalina. To ona jeszcze tego samego dnia podczas spaceru po sopockiej plaży poznała ją ze swoim mężem, słynnym już wtedy pisarzem, pracującym w Teatrze Miejskim jako kierownik literacki.
Kalina doskonale pamiętała tę popołudniową przechadzkę przed próbą w teatrze, podczas której spojrzała na Stasia i w jego oczach wyczytała, że od tego momentu nie mogą bez siebie żyć.
- Staś wyłowił mnie z morza i zostałam jego złotą rybką. Od razu pomyślałam, że to będzie mężczyzna mojego życia - wspominała po latach Kalina Jędrusik. Ale by tak się stało, musiał on najpierw się rozwieść.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Wbrew początkowym obawom, Władka nie robiła mu trudności. Może już wcześniej sama myślała o rozstaniu, a mąż dał jej całkiem dobry pretekst do tego. Problem stanowiło jednak mieszkanie, do którego mogłaby się wprowadzić zakochana para. Tylko że załatwienie jakiegokolwiek lokum było na razie niemożliwe.
Staś użył więc jeszcze raz całego swojego wdzięku i jakimś cudem przekonał byłą żonę, by zamieszkali razem. Miało to swoje dobre strony o tyle, że wszyscy w tym momencie nie mieli pieniędzy. W grupie łatwiej było zrzucić się na jedzenie, którego, szastającym najczęściej honorariami artystom, właśnie zaczęło brakować. Głośno poinformowała o tym współlokatorów Władka, wracając tego poranka z łazienki do pokoju i zrywając kartkę z kalendarza, na której widniała data 24 kwietnia 1954 roku.
Zdesperowana faktem, że jej córka nie zje śniadania, postanowiła narzucić na siebie płaszcz i pójść do skupu oddać butelki. Ubierając się szturchnęła Stasia, prosząc go, by wstał i przepytał Magdę z matematyki, z której dziewczynka miała zaraz klasówkę. Pisarz na wszelki wypadek wstał, by nie zadrażniać sytuacji i uśmiechając się przepraszająco do obecnej żony, poszedł pomóc córce.
Kalina wciąż nie zamierzała ruszać się z łóżka. Drzemała z przymkniętymi oczami, aż do czasu, gdy usłyszała przekręcany w zamku klucz i triumfujący głos Władki, która chwaliła się, że wystarczyło pieniędzy na chleb i mleko. Kalina poczuła ściskający żołądek głód i postanowiła pójść do kuchni też coś przekąsić.
Zanim to jednak zrobiła, przesunęła łóżko Władki i zajrzała do szafy, sprawdzając, w jakim stanie jest sukienka. Na wieszaku kreacja prezentowała się do tego stopnia dobrze, że Kalina nie mogła powstrzymać się i jej nie przymierzyć.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Gdy stała wystrojona przed lustrem, sięgnęła po torebkę, by sprawdzić, czy będzie jej pasowała do wieczorowego stroju. W tym momencie do pokoju wpadła Władka, na gwałt szukając bandaża, bo córka skaleczyła się przez przypadek nożem. Niechcący popchnęła wpatrującą się w swoje odbicie Kalinę, której z torebki wypadł plik banknotów. Władka zaniemówiła.
Nie mogła uwierzyć, że jej niegdysiejsza koleżanka miała czelność nie tylko zabrać jej męża, ale także żywić się na jej koszt i nie przyznać do tego, że ma pieniądze. I to całkiem sporą sumkę. Tego było nawet dla niej za dużo.
Ktoś, kto stałby wówczas pod drzwiami mieszkania Dygatów, bez trudu mógłby usłyszeć niecenzuralne słowa, które wówczas padały.
Za chwilę zobaczyłby też fruwające po korytarzu ubrania, wyrzucane z furią przez rozwścieczoną kobietę. Wśród nich była też czarna sukienka, teraz już niemiłosiernie pomięta i nienadająca się na żadne wyjście. Stanisław z trwogą spojrzał na swoją obecną żonę, która tego dnia po raz pierwszy go oszukała.
Zastanawiał się nawet przez chwilę, czy nie zostać z Władką, ale widok ogromnych oczu Kaliny, które ze złości zrobiły się jeszcze większe, sprawił, że także zaczął pakować swoje rzeczy. Jeszcze nie bardzo wiedział, gdzie zamieszkają, ale nie miał wątpliwości, że chce być właśnie z tą kobietą, nawet wtedy, gdy będzie go okłamywała.
Niebawem się o tym przekonał, a nawet nauczył tolerować kolejnych jej kochanków. Nabrał do tego takiego dystansu, iż pewnego razu z rozbawieniem opowiadał przyjaciołom: Wróciłem kiedyś wcześniej z delegacji i nie zgadniecie, co zastałem w domu. Kalina spała zupełnie sama!