Kamil Durczok był szantażowany! "50 tys. albo doniosę fotki"
Życie Kamila Durczoka (46 l.) po dwóch publikacjach "Wprost" przerodziło się w prawdziwy koszmar. Żona dziennikarza właśnie poinformowała policję, że jej mąż był szantażowany!
W stacji TVN od kilku dni działa specjalna komisja badająca, czy faktycznie dochodziło tam do molestowania.
Prace nadzoruje prezes TVN Markus Tellenbach, a w składzie komisji znajduje się m.in. zewnętrzny prawnik specjalizujący się w prawie pracy - mec. Bartłomiej Raczkowski.
Dziennikarka, która jako pierwsza opowiedziała o nadużyciach Durczoka, została już przesłuchana.
Jak stwierdziła, ma ogromny żal do Kamila, że przez tak długi czas ją niszczył, podkreśliła jednak, że propozycje seksualne nie padły.
Kolejna ofiara, która oskarżyła Durczoka wprost o napastowanie, także złożyła zeznania. "Gazeta Wyborcza" dowiedziała się, że w jej aktach nie było żadnych zgłoszeń naruszenia kodeksu pracy.
Na razie nie został przesłuchany sam zainteresowany, gdyż nadal przebywa w szpitalu na Śląsku. Jego żona Marianna zawiadomiła jednak policję, że doszło do przestępstwa i miała miejsce próba szantażu.
"Kamil, 50000 zł albo doniosę troszkę naszych wspólnych fotek do gazet. Koleżanka z pracy" - takiej treści mail miał otrzymać naczelny "Faktów".
Co ciekawe, Durczok wierzy, że wkrótce zostanie oczyszczony z zarzutów i wróci do pracy. Eksperci są jednak sceptyczni, podkreślając, że jego wiarygodność spadła do... zera.