Kamil Durczok nie żyje. Jego życie wypełniały skandale i nieudane związki
Kamil Durczok zmarł w wieku 53 lat w katowickim szpitalu. Informację przekazała Interii rodzina dziennikarza. Jego życie nie było usłane różami - walka z nowotworem, nieudane związki i ostatnie lata w cieni skandalu...
Kamil Durczok 19 lat temu usłyszał diagnozę, która dla wielu mogła być wyrokiem śmierci. Dziennikarzowi udało się jednak wygrać z białaczką i wrócić do zdrowia i pracy. Jego telewizyjna kariera załamała się w 2016 roku, gdy pracownicy redakcji „Faktów” TVN ujawnili, że szef stosował wobec nich mobbing.
Jak wykazało śledztwo, przeprowadzone przez wewnętrzną komisję TVN-u, Durczok lubił upokarzać pracowników, znęcać się nad nimi i składać koleżankom z redakcji niestosowne propozycje. Upadek dziennikarza przypieczętował artykuł tygodnika „Wprost”, którego autorzy przekonywali, że dotarli do dowodów, świadczących o tym, że w wolnym czasie Durczok lubi chodzić w szpilkach i oglądać twardą pornografię, w tym z udziałem zwierząt.
Skończyło się wyrzuceniem dziennikarza z pracy, w atmosferze skandalu, za to z wysoką odprawą. W trudnych chwilach wsparcie okazała Kamilowi żona Marianna Dufek-Durczok. Zatrudniła agencję PR dla ratowania resztek wizerunku skompromitowanego dziennikarza, a on w rewanżu zapewniał, że już nigdy jej nie zdradzi. Nerwy puściły jej dopiero wtedy, gdy zorientowała się, że skrucha męża była tylko pozorna i krótkotrwała, a w rzeczywistości, podczas wizyt w Warszawie, gdzie procesował się z wydawcą tygodnika Wprost, znowu umawia się z kobietami. Ostatecznie to ona podjęła decyzję o zakończeniu małżeństwa. Po uzyskaniu rozwodu nie ukrywała radości i od razu zrezygnowała z nazwiska męża.
Marianna Dufek - kim była żona Durczoka? Zawsze stała za nim murem
W maju 2018 roku warszawski Sąd Okręgowy oddalił pozew Kamila Durczoka przeciwko dziennikarzom tygodnika Wprost, którzy opisali szokujące metody zarządzania, jakie stosował w redakcji Faktów TVN.
W artykułach „Ukryta prawda” i „Nietykalny”, opublikowanych w lutym 2015 roku Marcin Dzierżanowski i Michał Majewski opisali przypadki molestowania seksualnego oraz mobbingu, których dopuszczał się Durczok na stanowisku szefa redakcji. Ze względu na delikatność tematu oraz konieczność zapewnienia świadkom niezbędnej dyskrecji, przesłuchania odbywały się niejawnie, a wyrok oddalający powództwo Durczoka został ogłoszony przy drzwiach zamkniętych. To ułatwiło dziennikarzowi zamieszczenie triumfalnego i, jak się okazało, kłamliwego, wpisu na Facebooku, w którym cieszył się z rzekomej wygranej:
Tymczasem z uzasadnienia wyroku, spisanego przez sędzię Annę Tyrluk-Krajewską jasno wynikało, że wypowiedzi Durczoka o charakterze seksualnym potwierdziło kilka osób. Ze szczegółami opisano tam sytuację, która miała mieć miejsce w warszawskim klubie Tango, gdzie dziennikarz miał proponować seks co najmniej czterem kobietom.
Jedną z pierwszych osób, które przerwały zmowę milczenia był Tomasz Sekielski, pracujący wtedy w TVN-ie. W rozmowie z Magdaleną Rigamonti w „Dzienniku Gazecie Prawnej” ujawnił:
Ostatecznie wątek moralnej odpowiedzialności szefów TVN-u za patologię, panującą w redakcji Faktów, w ogóle nie pojawił się w postępowaniu sądowym, a Durczok próbował ratować swoją karierę na rodzinnym Śląsku, gdzie, nawet po tym wszystkim, co się stało, był uważany za gwiazdę. Został redaktorem naczelnym portalu Silesion, jednak serwis zniknął z sieci pod koniec kwietnia 2019 roku po informacjach o problemach z regulowaniem zobowiązań finansowych.
Tymczasem prowadzony przez Durczoka w Polsat News program „Durczokracja” został zdjęty z anteny z powodu zbyt niskiej oglądalności. W lipcu 2019 roku dziennikarz został zatrzymany na autostradzie A1 na wysokości Piotrkowsa Trybunalskiego, po szarży samochodem na pachołki odgradzające pary ruchu. Alkomat wykazał 2,6 promila alkoholu w organizmie.
W grudniu 2019 roku dziennikarz znów został zatrzymany, tym razem za fałszerstwo. Zarzucano mu podrobienie podpisu byłej żony na wekslach wystawionych w 2009 roku na kwoty ponad 2 miliony franków szwajcarskich i 300 tys. złotych.
W grudniu 2020 roku dziennikarz zachorował na Covid-19. Zwalczył chorobę, jednak w maju tego roku trafił do szpitala w stanie tak ciężkim, że konieczna była transfuzja krwi. Postawiła dziennikarza na nogi i opuścił szpital o własnych siłach, dziękując w mediach społecznościowych honorowym dawcom krwi.
Listopadowa hospitalizacja okazała się, niestety, ostatnią. Jak poinformował dziś serwis Press.pl, dziennikarz zmarł w katowickim szpitalu po nieudanej reanimacji.
Zobacz też:
Syn Rozenek nie chodzi na religię. Wyjawiła, dlaczego
Anna Wyszkoni szczerze o odejściu z zespołu Łzy
Białorusini pchają migrantów na płot. Słychać krzyki
***
Więcej newsów o gwiazdach, ekskluzywne materiały wideo,
wywiady i kulisy najgorętszych imprez znajdziecie na naszym INSTAGRAMIE Pomponik.pl