Kamil Sipowicz w obliczu doniesień na temat ośrodka DPS w Jordanowie, prowadzonego przez siostry zakonne, nie został obojętny. Dla Interii mąż Kory, czyli Olgi Jackowskiej opowiedział o piętnie, jakim pobyt odcisnął na psychice wokalistki.
Kamil Sipowicz o wspomnieniach Kory z ośrodka w Jordanowie
Kora, czyli Olga Jackowska spędziła w DPS w Jordanowie pięć lat swojego życia. Trafiła do ośrodka prowadzonego przez siostry zakonne w wieku czterech lat, razem ze swoją starszą siostrą. Dlaczego w ogóle tam trafiły?
Ich matka miała gruźlicę, a ojciec nie nadawał się do wychowywania dzieci, dlatego córki trafiły do zakonnic, a trzech synów do państwowego ośrodka
W wyniku artykułu z portalu Wirtualna Polska, który ukazał się w poniedziałek, opisano przypadki znęcania się nad dziećmi (w tym niepełnosprawnymi) w Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie pod Krakowem. Sprawa trafiła do prokuratury w Suchej Beskidzkiej.
"Wielokrotnie mówiła o koszmarze, jaki tam przeżyła. Minęło tyle lat, a tam nic się nie zmieniło" - podsumował mąż artystki.
Jordanów. Jak siostry zakonne traktowały dzieci?
W artykule wspomniano o karach wymierzanych wobec młodszych i starszych dzieci będących w ośrodku. Było to przywiązywanie do łóżka, bicie mopem i zamykanie w klatce. Dyrektorce DPS, siostrze Bronisławie postawiono już zarzuty znęcania się nad podopiecznymi.
Okazuje się, że blisko sześćdziesiąt lat temu zachowanie sióstr było bardzo podobne, a nawet takie samo! Jak wspomina Kamil Sipowicz "najgorzej traktowane były w Jordanowie małe dzieci, takie jak Kora. Nie mogły się poskarżyć, bo i tak nikt im nie wierzył (...) Znęcano się nad nimi psychicznie i fizycznie. Dziecko, które się zmoczyło, musiało całą noc trzymać mokre prześcieradło, a kiedy popuściło w majtki było smarowane kałem. Te siostry były niewyżyte i wyżywały się na dzieciach".
Dla malutkiej Olgi największym koszmarem z ośrodka było rozdzielenie z siostrą. Innym sposobem na podporządkowanie sobie podopiecznych, było straszenie ich historiami o mordach i trupach. Dzieci, oprócz tego, że były straszone, były też bite i molestowane.
Zakonnice nie pozwalały też Korze czytać, a ona to uwielbiała. Spotkania z siostrą też były absolutnie zabronione
Kora w Jordanowie "była ósemką"
"Kora w ośrodku była "ósemką", taki nadano jej numer. To całkowite odczłowieczenie dziecka, ona piętno tego numeru czuła już do końca życia. W piosence "Moje urodziny" śpiewa nawet "byłam numerem między numerami" - powiedział dla Interii Kamil Sipowicz, mąż zmarłej wokalistki.
Siostry zakonne w Jordanowie: "Była tam też bardzo lesbijska atmosfera"
Kora opowiadała również Sipowiczowi o tym, że jedna z sióstr zakonnych podkochiwała się w jej starszej siostrze. Jak ujęła to wokalistka: "Była tam też bardzo lesbijska atmosfera".
W ośrodku panowała też hierarchia: dzieci z "lepszych" domów były ważniejsze, a te z "gorszych" domów były wykorzystywane do najgorszych, prostych czynności - np. mycia podłóg.
"To, co się tam dzieje, to plucie w twarz Jezusowi. Teraz te siostry zostały wezwane do prokuratury, ale nie wierzę, że to coś zmieni. Krew mnie zalewa, kiedy myślę o tym, co tam się dzieje" - podsumował w rozmowie z Interią Kamil Sipowicz.
W latach 80. jedna z sióstr zakonnych próbowała kontaktować się z Korą, ale artystka nie chciała nawiązywać znajomości.

Zobacz też:
Krzysztof Skiba ostro komentuje sprawę zakonnic z Jordanowa. "Gdzie jest państwo polskie!?"
Kora też przeszła piekło u zakonnic z Jordanowa. "Regularnie biły, lały za każdy błąd, za wszystko"













