Reklama
Reklama

Karol Strasburger zdradził tajemnicę sukcesu programu "Familiada"

"Familiada" we wrześniu obchodziła swoje 25-lecie. Karol Strasburger (72 l.) podkreśla, że sukces programu tkwi w ankietach przeprowadzanych wśród tzw. średnich Polaków. Wiele osób po studiach zalicza wpadkę i ma problem z na pozór banalnymi pytaniami. "Potem okazuje się, że ta nasza średnia jest znacznie niższa niż nam się wydawało" - mówi prowadzący.

"Stworzył pan wiele doskonałych kreacji, sprawdził się jako prowadzący "Familiadę". Chyba nigdy zawodowo się pan nie nudził?

Karol Strasburger: - To prawda. Część kolegów broni się przed czymś, co trwa długo. Uważają, że to ich zaszufladkuje, a z każdej szuflady ciężko wyjść. Tak było ze Stanisławem Mikulskim, który zagrał Klossa. Ja, dzięki temu, że miałem kilka różnych etapów w życiu zawodowym, nie dałem się włożyć do szuflady. Byłem Toliboskim w "Nocach  i dniach", Niwińskim w "Polskich drogach", Agentem nr 1...

To były niezapomniane role, ale teraz widzowie chyba kojarzą pana jako... Karola Strasburgera.

Reklama

- I to jest najlepszy dla mnie wybór. Wiele lat trzeba pracować  w zawodzie, aby stworzyć jakąś osobowość. Młodym aktorom, którzy studiów nie skończyli, wydaje się, że pojawią się raz czy dwa w telewizji i... są gwiazdami. No nie, tak nigdy nie będzie. Zbigniew Zapasiewicz, opiekun naszego roku w szkole teatralnej, mówił, że aktorem dojrzałym, rozpoznawalnym, mającym osobowość zostaje się po 40 latach pracy. Optymistycznie patrząc. Mawiał: "Poczekajcie, spokojnie, jeszcze będziecie mieli dobre i złe role, to się wszystko musi odbyć, a potem tworzy się suma, i trzeba to spokojnie przeczekać".

Którą rolą podbił pan najwięcej niewieścich serc?

- Myślę, że tą w "Agencie nr 1". Na szczęście w szkole byli mądrzy profesorowie, którzy nam powtarzali: "Nie zachwycajcie się sobą, od tego są modele. Aktor raz ma być ładny, raz brzydki, raz mądry, raz głupi. Macie grywać różnych ludzi, macie pokochać to, co robicie. A jak wyglądacie, to już jest inna sprawa".

Pracował pan w cyrku. Skąd ten cyrk w życiorysie?

- To kontynuacja mojej drogi sportowej. Przez wiele lat uprawiałem wyczynowo gimnastykę przyrządową, a cyrk jest połączony ze sprawnością fizyczną, z popisywaniem się. Cyrk mnie fascynował. Gdy Ryszard Pietruski przygotował program "Artyści dzieciom w cyrku", zaprosił mnie do udziału. Przez rok pracowałem nad numerem. Było to fascynujące, ale i niebezpieczne. Raz spadłem na głowę i omal się nie zabiłem.

Był ciąg dalszy tej przygody?

- Tak, ten program bardzo mnie zbliżył do środowiska cyrkowego. Potem otrzymałem propozycję poprowadzenia cyrku jako prezenter. To był jeden z lepszych europejskich cyrków, występowali w nim artyści z całego świata. Dostałem piękny kostium zaprojektowany przez faceta, który szył dla Presleya. To była trwająca pół roku przygoda. Wtedy jeszcze nie myślałem o prowadzeniu czegokolwiek innego.

Czytaj dalej na następnej stronie...


No właśnie, "Familiada" we wrześniu obchodziła swoje 25-lecie. Wielkie brawa dla prowadzącego!

- Nie jest to mój sukces. O sobie mogę powiedzieć tylko, że w tym, co robię, jestem prawdziwy i naturalny, nie udaję nikogo. Uważam, że prezenter nie powinien kreować siebie ani być najważniejszym elementem takiego programu.

Na czym więc polega sukces?

- Ankieta do odpowiedzi jest robiona wśród tzw. średnich Polaków i każdy z nas ma poczucie, że na pewno jest lepszy niż ten średniak. Potem okazuje się, że jak przyjdziemy do programu, ta nasza średnia jest znacznie niższa niż nam się wydawało. Jestem po studiach, a o takie proste rzeczy pytają: ile tramwaj ma kół, ile pies zjada mięsa dziennie.... Banał!  A potem stajemy przed koniecznością odpowiedzi: "Jaki może być samochód?". No jaki: czerwony, biały, duży? A nikt nie powie, że sportowy, ciężarowy czy zepsuty. I mamy z tego zabawę.

Widzów przyciąga też humor i naturalność...

- To prawda, nasz program nie jest wyreżyserowany i to jest jego siła. Robimy, co serce nam dyktuje,  a dopóki tak będzie, ten program będzie fajny. Jak się zmieni i ktoś postanowi wszystko ułożyć według scenariusza, to będzie źle.

Cały wywiad w magazynie "Życie na Gorąco. Retro"

Rozmawiała: Edyta Madej / AKPA

Życie na Gorąco Retro
Dowiedz się więcej na temat: Karol Strasburger
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy