Karolina Korwin-Piotrowska stoi murem za Durczokiem? "Mam nadzieję, że wygra w sądzie"
Dzięki publikacjom "Wprost" o Kamilu Durczoku dowiedzieliśmy się wielu interesujących rzeczy. Choć dziennikarz stracił pracę w "Faktach" TVN, obecnie ubiega się o ogromne odszkodowanie w wysokości 2 mln złotych. Co ciekawe, ma wsparcie nie tylko żony, ale i... koleżanki Karoliny Korwin-Piotrowskiej.
Teksty opublikowane w tygodniku "Wprost" rozpoczęły ogólnopolską dyskusję na temat molestowania i mobbingu w pracy, ale i wywołały święte oburzenie tzw. "poważnych" dziennikarzy (głównie kobiet), które zarzuciły magazynowi nierzetelność, zbyt tabloidowy charakter tekstów oraz - co dziwi szczególnie - powoływanie się na anonimowe (!) informatorki.
W pierwszym artykule "Wprost" opublikował sensacyjną rozmowę z pewną molestowaną przez swojego szefa znaną dziennikarką, nie podając jej nazwiska.
W drugim tekście "Ciemna strona Durczoka" Kamil przedstawiony został na tle "białego proszku", dmuchanych lalek i pornografii. W trzecim poznaliśmy treść niewybrednych sms-ów, które wysyłał do swoich podwładnych.
Wielu, poza Jackiem Żakowskim, Tomkiem Lisem i Ewą Wanat, solidaryzowała się nie z ofiarami, a z oprawcą! Karolina Korwin-Piotrowska poszła nawet dalej i rzuciła bohatersko pracę w gazecie, informując o tym wszem i wobec.
Teraz, gdy Durczok został zwolniony z pracy i zażądał od "Wprost" odszkodowania, także stoi za nim murem!
"'Wprost' zrobił rzecz żenującą, obliczoną wyłącznie na zwiększenie sprzedaży" - krytykuje Korwin artykuł "Ciemna strona Durczoka".
"Nawet dziennikarze tabloidów łapali się za głowy. I dlatego mam nadzieję, że Kamil wygra w sądzie i zapłacą mu te dwa miliony" - dodaje w "Pressie".
Co ciekawe, Karolina nadal nie skomentowała faktu, że Durczok stracił pracę w TVN po tym, jak komisja ds. nadużyć zidentyfikowała w stacji trzy przypadki molestowania i mobbingu.
Jej stanowisko dziwi o tyle, że w przeszłości sama była ofiarą mobbingu i niezrównoważonej szefowej.