Reklama
Reklama

Karolina Wajda przegrała w sądzie z macochą, ale nie została z niczym

Karolina Wajda (52 l.) zrezygnowała z dalszej batalii z Krystyną Zachwatowicz o majątek po Andrzeju Wajdzie (†90). Nie została jednak z niczym.


Zmarły w 2016 roku reżyser spisał testament kilka lat temu, gdy zaczął podupadać na zdrowiu. Początkowo właścicielką praw autorskich do jego dzieł miała być córka Karolina. 

Dziesięć miesięcy przed śmiercią ostatnia wola została jednak skorygowana i pieniądze z tantiem, zamiast do córki, miały trafić do kieszeni ostatniej żony Wajdy, Krystyny Zachwatowicz. 

Karolina postanowiła wkroczyć na drogę sądową, tłumacząc, że planowała założyć fundację, której celem miałoby być wspieranie młodych artystów. 

Sąd uznał jednak, że spisany na 10 miesięcy przed śmiercią testament reżysera jest wiążący i pieniądze należą się ostatniej żonie. 

Reklama

Karolina postanowiła uszanować wyrok i zaniechała odwoływania się. Jak się okazuje, córka Andrzeja Wajdy nie została jednak z niczym...

Czytaj dalej na następnej stronie...

(Dzień dobry TVN/x-news)

Karolina Wajda otrzymała od ojca otoczony zielenią piękny dworek w Głuchach - dawny majątek rodzinny Cypriana Norwida. Historię przejęcia posiadłości opisuje magazyn "Dobry Tydzień"

Tak naprawdę dom rodzina zawdzięcza babci, Barbarze Tyszkiewicz. "Szukaliśmy z Andrzejem jakiegoś domu na wsi. Zaprzyjaźniony konserwator polecił nam dwa: dawny majątek Władysława Kronenberga w Ożarowie i Cypriana Norwida w Głuchach. Urzekło nas jego piękno" - opowiadała Beata Tyszkiewicz (80 l.), która wówczas była w ciąży z Karoliną.

W skład posiadłości wchodziła też stodoła, owczarnia, domek ogrodnika, a wszystko otoczone parkiem i polami. Łącznie 5 hektarów. Nie mogli jednak sfinalizować zakupu, bo adwokat uświadomił im, że formalnie to ziemia rolnicza. Przepisy pozwalały na nabywanie takich gruntów jedynie osobom mającym odpowiednie kwalifikacje.

"Gdy siedzieliśmy przy stole i łamaliśmy sobie głowy, jak ten trudny problem pokonać, nagle moja mama wykrzyknęła: 'Przecież ja jestem rolnikiem!'. Jako absolwentka wydziału rolniczego Uniwersytetu Jagiellońskiego miała wszystkie wymagane uprawnienia" - wspominała Beata. Kupili więc gospodarstwo na babcię i cieszyli się, że ich dziecko będzie dorastać na wsi, we własnym domu.

***

Zobacz więcej materiałów:

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama