Kasia Cichopek: Czasem emocje biorą górę
Kasia Cichopek (37 l.) wyznała, jak radzi sobie z trudnymi momentami w swoim małżeństwie.
Wrzesień to chyba trudny czas dla pani? Nowa praca w "Pytaniu na śniadanie", młodsze dziecko poszło właśnie do szkoły... Jak pani sobie radzi?
Kasia Cichopek: - Jestem już przyzwyczajona. Mam wszystko przygotowane wcześniej, nigdy nie zostawiam niczego na ostatnią chwilę. Ogromnie pomaga mąż, który dużą część obowiązków bierze na siebie, łącznie z rozwożeniem dzieci do szkół.
Miała pani obawy z powodu pandemii? Jak dzieciom wytłumaczyć, by trzymały dystans, często myły ręce?
- Dużo z nimi o tym rozmawiamy. Nie straszymy, tylko mówimy, co należy robić w konkretnym przypadku. W naszym domu zawsze było oczywiste, że trzeba myć ręce, gdy się przychodzi lub wychodzi. Dzieci już się przyzwyczaiły do funkcjonowania w maskach, bo nosimy je prawie od pół roku, więc to także dla nich nic nowego. Bez problemu radzą sobie w tej sytuacji.
Widać, że wszystko mają państwo dobrze zorganizowane. Nowa praca tego nie zakłóci...
- Od zawsze żyjemy trochę na wariata, mój grafik zdjęć w "M jak miłość" nie jest regularny i czasem mam zdjęcia o piątej rano, a czasem późnym wieczorem. Rodzina jest już więc do tego przyzwyczajona. "Pytanie na śniadanie" to taki kolejny dzień zdjęciowy w moim planie pracy.
Mąż mocno panią wspiera?
- Jest cudowny! To cichy bohater większości moich projektów. Zajmuje się wszystkimi formalnościami, umowami itd. Jestem mu za to bardzo wdzięczna, mam w nim ogromnego przyjaciela. Zawsze mogę na niego liczyć.
Są już państwo 12 lat po ślubie. Jak udaje się zachować tak dobre relacje, miłość, szacunek, gdy wokół tyle rozwodów?
- Przede wszystkim my się przyjaźnimy, lubimy się i swoje towarzystwo. Oczywiście zdarzają się też trudne momenty i emocje czasem biorą górę, ale my ze sobą po prostu rozmawiamy. Czasem ja mam gorsze chwile i wtedy Marcin mnie wspiera. Czasem on ma pod górkę i wtedy jest odwrotnie. Wyznajemy te same wartości, wzięliśmy ślub po to, żeby stworzyć silną rodzinę, w której każdy może liczyć na wsparcie.
A kto w domu jest tym dobrym, a kto złym policjantem?
- Zdecydowanie mąż bardziej trzyma dyscyplinę, ja popuszczam dzieciom, ile się da, i je rozpieszczam. Ale w ważnych sprawach, które ich dotyczą, mówimy jednym głosem.
Dzieci oglądają panią na ekranie? Może kiedyś pójdą w pani ślady?
- Staram się je trzymać z dala od mojego życia zawodowego. Mama to mama, i chcę, żeby miały mnie w domu tak często, jak tylko się da. Pewnie, że czasami spojrzą w ekran... Wiedzą, czym się zajmuję, ale na razie nie mają takich planów na życie.
Rozmawiała: Lena Jaret