Kasia Sobczyk umarła w samotności?
Piosenkarka Kasia Sobczyk ostatnie miesiące swojego życia spędziła w warszawskim hospicjum onkologicznym. Jak się okazuje, była bardzo samotna.
Gwiazda polskiego big beatu zmagała się nie tylko z nowotworem piersi i polipem na strunach głosowych, ale także samotnością i pustką. Jak mówi w rozmowie z "Super Expressem" Krzysztof Klimek, jej menedżer i przyjaciel, "bywało, że dzwoniła do niego i płakała, nawet w sylwestra czy Boże Narodzenie":
- Miała żal do syna Sergiusza [Fabiana - gitarzysty i lidera metalowej kapeli Marrakesh - przyp. red.], że poświęca jej za mało czasu - twierdzi. To dla niego piosenkarka wróciła ze Stanów, gdzie pojechała, by zarabiać na życie.
Klimek wspomina również wizyty w hospicjum:
- Zawsze, gdy się do niej przychodziło, to kazała poczekać i po 20 minutach wychodziła ładnie ubrana, umalowana. Nie poddawała się.
Jak mówi tabloidowi dr Paweł Marciniak, kierownik medyczny Hospicjum Onkologicznego św. Krzysztofa w Warszawie, gdzie przez ostatnie cztery miesiące przebywała Kasia Sobczyk, mimo ciężkiej choroby, "była pozytywnie nastawiona do życia i odeszła bez cierpienia, w spokoju". Do końca wierzyła, że wyzdrowieje.
Zmarła 28 lipca w wieku 65 lat.
Czytaj także: