Reklama
Reklama

Katarzyna Borkowska ma dość! Była żona Jacka Borkowskiego przerywa milczenie

Katarzyna (57 l.), porzucona żona Jacka Borkowskiego (59 l.), przegrała z nim sądową batalię. Czuje się oczerniana, "Dobremu Tygodniowi" zdradza kulisy sprawy.

Jacek Borkowski na łamach prasy triumfalnie oznajmił, że sprawiedliwości stało się zadość i nie musi już płacić alimentów żonie, którą po dwóch dekadach małżeństwa zostawił dla młodszej kobiety. Podliczył, że przez 16 lat nakazem sądu przekazał porzuconej małżonce 700-800 tys. złotych. 

Pani Katarzyna zdradza "Dobremu Tygodniowi", jak sprawa wygląda z jej perspektywy. Pobrali się młodo. - Miałam 20, on 22 lata. Wkrótce urodziła się Karolina - opowiada tygodnikowi. Aby mąż mógł się skupić na karierze, ambicje odłożyła do szuflady. - Zajęłam się wychowaniem dziecka - kwituje. 

Reklama

Wkrótce na działce babci aktora stanął dom ich marzeń. - Sprzedałam kawalerkę, a pieniądze poszły na budowę - wyjaśnia. 

Po ponad 20 latach mąż oznajmił jej, że odchodzi. Związał się z 15 lat młodszą Magdaleną Gotowiecką, doczekali się dwojga dzieci. Aktor zrobił wszystko, by była małżonka opuściła ich wspólny dom. Posunął się do tego, że odciął w posiadłości prąd i gaz. Chwali się, że przez lata płacił fortunę w alimentach, ale pani Katarzyna twierdzi, że z trudem wiązała koniec z końcem. 

- Pracuję, choć wcale nie tak ochoczo zatrudniają kobiety w moim wieku. Przelewał mi na konto np. raz co 3 miesiące po 100, 200 zł, tyle, żeby nie pójść do więzienia. Opowiada, że chciał mi kupić mieszkanie, a ja odmówiłam. Proponował mi lokum, a ja tułam się po rodzinie albo mieszkam w wynajętej kawalerce? To niedorzeczne! - ironizuje. 

Finału drugiej sprawy, o podział majątku, nie widać. Ciągnie się od kilkunastu lat. - Sprzedał nasz dobytek, stare samochody, które były wspólne. Do dziś się ze mną nie rozliczył - ujawnia pani Katarzyna. 

Jak się okazuje, posiadłość pary została zlicytowana na poczet długów. Pani Katarzyna czuje się pokrzywdzona, bo nie może doprosić się pieniędzy, które wyłożyła na budowę. W dodatku Borkowski nie stawia się w sądzie. - Wymawia się pracą, opieką nad dziećmi. Opowiada, że od ust sobie odejmował, by mi płacić. Tylko że on mieszka w domu z ogrodem, a ja nie mam swego kąta - dodaje. 

Długo milczała ze względu na córkę i wnuka. - Karolina kocha mamę i tatę, jest jej przykro. Ale wyszłam z małżeństwa z jedną walizką. Nie mam wyboru, muszę się bronić. Gdzie się podzieję na stare lata?

***

Zobacz więcej materiałów:

Dobry Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy