Katarzyna i Cezary Żakowie tego nie ukrywają. Nad ich małżeństwem gromadziły się ciemne chmury
Katarzyna (54 l.) i Cezary (56 l.) Żakowie nie ukrywają, że ich małżeństwo wisiało na włosku. Kilka lat po ślubie przeżywali kryzys małżeński. Rodzinna tragedia otworzyła aktorce oczy na to, jak ulotne jest życie i postanowiła ratować związek.
Kiedy dwa lata temu świętowała perłowy jubileusz, udała się wraz z mężem do Częstochowy. Mszę w intencji pary odprawił generał zakonu paulinów, ojciec Arnold Chrapkowski. - To miejsce szczególne - nie tylko w potrzebie oddania czci Matce Boskiej, ale też to jest takie miejsce, gdzie można głęboko popatrzeć sobie w serce i w umysł - wyznała wzruszona Katarzyna Żak.
Małżonkowie zgodnie mówią, że mogą na siebie liczyć w trudnych momentach. Ani Cezary, ani Katarzyna nie chcą jednak lukrować swojego małżeństwa. Nie kryją, że kilka razy przechodzili kryzysy. Przetrwali je. - Była jakaś nadrzędna siła, która nas trzymała - mówi Cezary.
Niedługo po ślubie para mieszkała we Wrocławiu i wiodła skromne życie na zaadaptowanym poddaszu. Kiedy na świecie pojawiło się pierwsze dziecko, córka Aleksandra, między małżonkami zaczęło dochodzić do spięć. Oboje mają silne osobowości, więc każde z nich chciało postawić na swoim.
Gdy Cezary, chcąc utrzymać rodzinę, wyjechał z Wrocławia, jeszcze bardziej oddalili się od siebie. Wtedy wydarzyła się tragedia, która ich otrzeźwiła. 22-letni brat aktorki uległ wypadkowi i wkrótce zmarł. - Trafił do szpitala, lekarze nie wyczyścili rany i wdała się sepsa - wspominała po latach Katarzyna.
Zrozumieli, że życie jest zbyt ulotne, by tracić czas na kłótnie, a rodzina jest najważniejsza. - Nie wiem, jakby się to potoczyło, gdyby nie śmierć Wojtka - wyznała gwiazda. Podjęła wtedy ważną decyzję: - Postanowiłam, że urodzę drugie dziecko - opowiadała.
Wkrótce na świat przyszła córka, Zuzanna. Kiedy dziewczynka była mała, chorowała na astmę. Którejś nocy zaczęła się dusić. Natychmiast zawieźli ją do szpitala. Tam zajęli się nią lekarze, dostała leki. Rodzice byli załamani.
- Siedzieli przy łóżku Zuzi, potem jechali do kościoła, gdzie na modlitwie spędzali mnóstwo czasu - opowiadali bliscy znajomi pary.
W ubiegłym roku przyszło im się zmierzyć z kolejną życiową próbą. Wiosną odeszła mama aktorki. Pani Matusiak zmarła w Wielki Czwartek. Dla Katarzyny była to najsmutniejsza Wielkanoc w życiu. Choroba zaatakowała nagle. Jako lekarz z wykształcenia, dbała o zdrowie, regularnie ćwiczyła i była w świetnej kondycji.
Gdy źle się poczuła, udała się na badania. Okazało się, że cierpi na poważne autoimmunologiczne schorzenie. Cała rodzina była jednak dobrej myśli, modliła się o uzdrowienie i pokładała nadzieję w Opatrzności. Niezbędne okazały się częste hospitalizacje, a pomiędzy pobytami, Katarzyna zabierała mamę do siebie.
Niestety, stan seniorki ciągle się pogarszał. Był nawet moment, że aktorka myślała o tym, aby na jakiś czas umieścić mamę w hospicjum. Wymagała całodobowej opieki.
Tymczasem Katarzyna i jej mąż Cezary mieli zobowiązania zawodowe - zaplanowany wraz z teatrem wyjazd do Stanów. Pomysł wydawał się rozsądny, ale nie zgodziły się na to córki Żaków. Wychowane w duchu wzajemnego szacunku, miłości i katolickich wartości, zadeklarowały, że zajmą się babcią pod nieobecność rodziców.
- Opiekowały się nią we dwie. Po nieprzespanych nocach Zuzia szła na zajęcia, a Ola do pracy, bez słowa skargi. Była taka miłość i oddanie w ich oczach... - mówiła Katarzyna w rozmowie z serwisem aleteia.pl.
Gdy wydawało się, że matka aktorki ma szansę powrócić do zdrowia, choroba okazała się silniejsza. - Na Boga się nie obraziłam. Panu Bogu podziękowałam. Przyjęłam śmierć mamy jako pewnego rodzaju dar, że nie cierpi więcej. Kiedy odeszła, zastanawiałam się, czy zrobiłam wszystko, co było można? Zwróciłam się w myślach do niej: "Jeśli coś było nie tak, wybacz mi proszę" - wyznała gwiazda.
***
Zobacz więcej materiałów: