Katarzyna Łaniewska wciąż nie pogodziła się ze śmiercią męża. To dla niej smutny czas
Katarzyna Łaniewska (85 l.) nie miała ostatnio łatwego życia. Wielu nie wierzyło, że aktorce uda się jeszcze podnieść. Teraz musi nauczyć się żyć bez ukochanego, który ją ocalił i nadał jej życiu sens.
Ich pierwsze spotkanie można nazwać zrządzeniem losu albo, jak kto woli, przypadkiem. Prawdą jest, że od tego momentu w życiu Katarzyny Łaniewskiej nic już nie było takie samo. To dzięki Andrzejowi Błaszczakowi aktorka znów uwierzyła w miłość i wygrała z własnymi demonami.
Para spędziła razem wiele szczęśliwych lat, a gdy kilka miesięcy temu Andrzej odszedł na zawsze, pozostawił w sercu żony pustkę. Zanim Katarzyna poznała mężczyznę swojego życia, zakochała się w przystojnym koledze ze studiów aktorskich, Ignacym Gogolewskim (87 l.). Spotkali się na warszawskiej PWST. Szybko połączyła ich pasja do zawodu i namiętność.
"To była absolutna fascynacja z obu stron" - wspomina dzisiaj Gogolewski.
Jeszcze na studiach, w 1953 r., para pobrała się, a po pięciu latach małżeństwa na świat przyszła ich córka Agnieszka. Choć oboje realizowali się w aktorstwie, cały ciężar organizacji życia rodzinnego spoczywał na barkach Łaniewskiej.
"Dla niego zawsze najważniejszy był teatr. Nie zajmował się wychowaniem dziecka, nie włączał się w sprawy prowadzenia domu. Dużo pracował" - skarżyła się aktorka.
Gogolewski narzekał z kolei na władczą naturę żony.
"Nie pozwalała sobie w kaszę dmuchać. I tak pozostało do dziś. Nieszczęście tego związku polegało na tym, że charakterologicznie byliśmy podobni. Dlatego wciąż między nami iskrzyło" - wyjaśniał po latach.
Może właśnie z tego powodu aktor rzucił się w ramiona mieszkającej w tej samej kamienicy prezenterki telewizyjnej Ireny Dziedzic (93 l.). Nawiązali płomienny romans, o którym jego żona w końcu się dowiedziała. Upokorzenie było ogromne - rywalka, którą zresztą aktorka często spotykała w osiedlowym sklepie, była starsza od Katarzyny o osiem lat, a związkiem Gogolewskiego i Dziedzic żyła cała ówczesna Warszawa.
Czytaj więcej na następnej stronie:
Porzucona Łaniewska została sama z kilkuletnią córką, musiała utrzymać dom. W zawodzie nie wiodło jej się najlepiej. Przytłoczona problemami i osamotniona zaczęła zaglądać do kieliszka. W latach 70. wpadła w nałóg, który rujnował jej życie - żaden reżyser nie chciał pracować z uzależnioną od alkoholu aktorką.
Część środowiska artystycznego, widząc upadek gwiazdy, nie wierzyła, że jeszcze uda jej się podnieść. Jej życie odmienił przypadek. Pewnego dnia, kiedy Katarzyna jechała do pracy, na maskę jej samochodu rzuciło się trzech mężczyzn. Okazało się, że jednemu z nich urodziło się dziecko, ale jego auto było w warsztacie i nie mógł pojechać do żony.
Błagali Łaniewską, żeby podwiozła ich do szpitala. Zgodziła się. Kiedy już byli na miejscu, myślała, że pozbyła się kłopotu. Ale jeden z mężczyzn uparł się, by dała mu numer telefonu do siebie. Zadzwonił niedługo potem, zapraszając artystkę na kawę.
"Nie chciałam się umawiać, bo zbliżała się Wielkanoc, miałam zajęcia, ale uległam prośbom córki, która długo nalegała: ‘Mamusiu, nigdzie nie wychodzisz, umów się z tym panem’. W końcu się zgodziłam i tak to się zaczęło" - wspominała Katarzyna.
Na kawę zaprosił ją Andrzej Błaszczak. Z zawodu inżynier, który uwielbiał majsterkować, grywał też w brydża i pokera, co szczególnie ujęło aktorkę, bo zawsze lubiła karty. On zaś całą wiedzę o Katarzynie zawdzięczał... własnej mamie.
"Wiedziała o niej wszystko, czytała ‘Kobietę i życie’, w której o aktorce już nieraz pisano. Kiedy więc jej powiedziałem, że ją poznałem, zawołała: ‘Synku, bój się Boga! Toż to stara baba!’" - wspominał później Andrzej. - "Ale kiedy przywiozłem Kasię do mamy, na Bródno, powiedziała: ‘Ojej, Kasieńko, myślałam, że ty jesteś stara, a ty taka piękna, młoda!’. To było takie błogosławieństwo mamy dla naszego związku...".
Ślub wzięli dopiero w 1984 r., bo Katarzyna bała się zaufać kolejnemu mężczyźnie. Musiała też wreszcie zmierzyć się ze swoim wyniszczającym nałogiem. Błaszczak robił wszystko, aby ukochana uwierzyła, że mogą być szczęśliwi. To dla niej zbudował dom w podwarszawskiej wsi Glinianka, który był ich azylem. Partner wyręczał ją w obowiązkach domowych, sprzątał i gotował.
"Jego nóżki w galarecie nie mają sobie równych!" - chwaliła go Łaniewska. - "Mąż, choć oglądały się za nim kobiety, nigdy mi nie dał powodów do zazdrości, nie kłócimy się nawet przez telefon"- dodawała aktorka.
To dzięki niemu ostatecznie przestała pić. Do dziś wytrwała w abstynencji. Dobrze wie, że nie może wziąć do ust alkoholu, bo wtedy łatwo wróci do nałogu. Jednej z jej wieloletnich znajomych aktorka imponuje siłą woli.
"Siedzieliśmy przy stole, przed każdym stał kieliszek z winem, poza Kasią...Gdy inni pili, ona bawiła się pustym kieliszkiem, obracając go w dłoniach" - wspomina koleżanka.
Aktorce udało się wytrwać w trzeźwości nawet wtedy, gdy władze teatru wysłały ją na emeryturę - znowu nie było jej łatwo...
"Na początku czułam dużą pustkę, zrobiłam porządki w szafie, szukałam sobie zajęcia. Na szczęście my, kobiety, zawsze mamy się czym zająć. Mam męża, prowadzę dom, mam też córkę i dwóch wnuków, którzy teraz są już dorośli. Ale była pewna pustka zawodowa i wtedy było mi źle" - przyznała Łaniewska.
Na szczęście, wkrótce potem szczęście się do niej uśmiechnęło - dostała pracę w telenoweli "Plebania", w której grała przed ponad dekadę i zyskała ogromną popularność. Gdy w 2012 r. zakończono emisję serialu, aktorka skupiła się na życiu rodzinnym.
Choć ukochani wnukowie dorośli, to w 2015 r. Katarzyna po raz pierwszy została prababcią, a w 2017 r. - po raz drugi. Była niezwykle szczęśliwa. Niestety, radość przyćmiła wkrótce ciężka choroba ukochanego męża. Błaszczak zapadł na nowotwór.
Kiedy usłyszała od lekarzy straszną diagnozę, nie mogła w to uwierzyć, pogodzić się z wyrokiem... Ukochany odszedł w kwietniu 2018 r.
"Mąż zmarł. Trzymam się, bo ma być kręcona trzecia część ‘Kogla Mogla’, a obiecałam producentowi, że zagram i będę żyła. Tak więc mam nadzieję, że jeszcze trochę pożyję" - wyznaje Łaniewska.
Na szczęście zawsze może liczyć na wsparcie rodziny. Dlatego nie traci wiary, że i ten życiowy dramat uda jej się przezwyciężyć.
***
Zobacz więcej materiałów wideo: