Katarzyna Nosowska jest szcześliwa. Czuje się spełniona!
Katarzyna Nosowska (44 l.) promuje płytę „Błysk” i chce swoją muzyką objąć fanów. Prywatnie też jej się świetnie układa.
Każdą kolejną płytą zdobywa nowych fanów. Eksperymentuje z różnymi gatunkami, ale docenia także klasykę. Dlatego m.in. nagrała album z piosenkami Agnieszki Osieckiej. Mówi, że dzisiaj pewnie nie udałoby jej się przebić. - Wszystko poszłoby pewnie na zmarnowanie, bo nie dopchałabym się do koryta i nie wdrapała na trampolinę - wyznaje Katarzyna Nosowska, która ma na koncie ponad 20 Fryderyków i Paszport Polityki.
Powód? Występuje na scenie już od ponad ćwierć wieku, ale wciąż paraliżuje ją trema. - Nie miałam koncertu, który by mnie nie onieśmielał. Podobnie wywiady - zdradza artystka. - Umieram z lęku, wstydu, z niemożności.
Niedawno wyszedł 12. studyjny album grupy Hey "Błysk". Piosenkarka przyznaje, że gdy wraz z kolegami z zespołu zakończyli prace nad płytą, popłakała się ze szczęścia. Chociaż jej teksty nie zawsze są wesołe, Katarzyna nigdy nie czuła się bardziej spełniona.
Odnalazła miłość swego życia, gitarzystę i kompozytora Pawła Krawczyka. - To przeznaczenie - mówi z przekonaniem. - Spotkaliśmy się, bo ta historia musiała się zdarzyć. Po latach nie jest tak, że razem pchamy wózek z przyzwyczajenia. To jest żywe, pełne emocji, totalnie bliskie.
Czytaj dalej na następnej stronie...
Są razem już 15 lat, a to dla wokalistki życiowy rekord. - Niewiele miałam związków, w sumie 4 czy 5 i z wszystkich - poza ostatnim - uciekałam. Odchodziłam po około dwóch latach. Taki średnio satysfakcjonujący cykl, bo pragnęłam miłości na całe życie - mówiła.
Spełnia się też w roli mamy. Syn artystki pod koniec maja skończył 20 lat. Dwaj najważniejsi mężczyźni w życiu Katarzyny świetnie się dogadują, chociaż Paweł nie jest ojcem Mikołaja (jest nim Adam Krajewski, red.). - Mikołaj mówi do niego po imieniu, ich relacja jest przyjacielska, choć nie pozbawiona szacunku - mówi piosenkarka.
Nie przejmuje się złośliwymi komentarzami. Z rozbrajającą szczerością potrafi wyznać, że nie wyrobiła się z dietą. Lata bycia na świeczniku nauczyły ją jednego: - Słowa mogą ranić, a nawet zabijać. Z tego też powodu nie wypowiadam się publicznie na każdy temat, bo łatwo jest powiedzieć spontanicznie coś, co spowoduje konsekwencje, za które niekoniecznie chcę brać odpowiedzialność - mówi. Ona nie zamierza żyć pod dyktando innych ani pisać pod publiczkę.
- Gdybym wyczuła, że kalkulujemy, że robimy to ze względów merkantylnych, natychmiast rozwiązałbym zespół. I to bez planu B. Ale ja żadnej pracy się nie boję, więc coś bym dla siebie wymyśliła - mówi z przekonaniem.
***
Zobacz więcej materiałów z życia osób znanych