Kayah: Nie jestem gwiazdą, jestem artystką
"Powinnam być oceniana i komentowana według moich artystycznych osiągnięć" - uważa Kayah.
Czuje się Pani gwiazdą?
Kayah: - Bardzo nie lubię określenia gwiazda. Jest ono równie puste jak celebryta. Ja jestem artystką, wokalistką, kompozytorką, autorką tekstów, producentką, aranżerką i wydawcą płyt i książek na polskim rynku.
- Pracuję już od 20 lat na swój wizerunek osoby aktywnej i kreatywnej. Swoimi dwiema ostatnimi płytami - "Skałą" i wspólnym projektem z klasycznym kwartetem smyczkowym "Kayah & Royal Quartet" potwierdziłam, że daleko odeszłam od łatwego i lekkiego splendoru. Interesuje mnie przede wszystkim sztuka a nie popularność.
Jaką cenę płaci się za popularność? Bycie rozpoznawalnym męczy?
Kayah: - Kiedy się wzbudza niezdrową sensację, a chroniąc własną prywatność obcuje z bzdurami na swój temat, to zjawisko popularności bywa bardzo męczące. Nie rozumiem celowości ani nie znajduję usprawiedliwienia dla publicznego analizowania czyjegoś życia, np. uczuciowego, skoro sam zainteresowany milczy na ten temat.
- Sprawy intymne przestają być takimi, jeśli zaczniemy się nimi dzielić na forum. Każdy ma prawo do intymności. Jestem artystką i powinnam być oceniana i komentowana według moich artystycznych osiągnięć.
Czy wie Pani, że ostatnie badania przeprowadzone przez amerykańskich uczonych potwierdzają, iż aktorzy i artyści muzyczni są niestabilni emocjonalnie? Zauważyła Pani u siebie tę niestabilność?
Kayah: - Zawsze uważałam, że prawdziwa sztuka jest owocem pewnego wewnętrznego rozedrgania, poszukiwania odpowiedzi na egzystencjalne pytania, nadwrażliwości, ale nigdy nie nazwałabym tego u siebie niestabilnością emocjonalną, bo brzmi to jak skierowanie do "wariatkowa". Nad przypadkami innych artystów nie zamierzam się zastanawiać. Każdy żyje jak umie.
Jak to się stało, że postawiła Pani w swoim życiu na muzykę? Czym dla Pani jest śpiewanie? Pasją, zawodem, sposobem na zarabianie pieniędzy?
Kayah: - To oczywiście moja pasja, która szczęśliwie dla mnie jest też moim zawodem. Fantastyczne jest to, że obcując na co dzień z moją pasją nie muszę iść na drugą zmianę do fabryki, by przeżyć. Bycie artystką sceniczną, to także ciężka praca, w niewymiarowym cyklu godzin, okupiona nieraz nieziemskim stresem, kiedy dopada nas trema lub niepewność, ale również źródło ogromnej satysfakcji i radości z podróżowania, poznawania ciekawych ludzi i współtworzenia wizerunku naszego kraju i narodu.
Szczęście czy ciężka praca zdecydowały o tym, kim Pani jest teraz?
Kayah: - Powiem tak - ciężko pracowałam na to szczęście (śmiech).
A co decyduje o tym, że dana piosenka staje się popularna?
Kayah: - Banalnie, przychylność mediów. Doskonały głos nie jest jeszcze gwarantem sukcesu.
Równie ważny jest chyba wizerunek sceniczny, charyzma...
Kayah: - Wszystko jest ważne. Znam artystów z niekoniecznie fantastycznym głosem, ale właśnie z nieziemską charyzmą. To pewna magia i chemia przybliża nas do innych ludzi, myślę, że również do artystów. Celowo używam słowa artysta tak często, bo w moim pojęciu jest ogromna różnica pomiędzy artystą a piosenkarzem, czy gwiazdą, osobowością a celebrytą, dobrą piosenką a przebojem.
Na scenie trzeba się kreować czy można pozostać sobą?
Kayah: - Nie wiem, co trzeba. Ja wybrałam oczywistą dla mnie drogę prawdy. Nie udaję nikogo, ale faktycznie, gdy wychodzę na scenę, włącza mi się ta nieużywana na co dzień osobowość. Scena ją we mnie pobudza, ale też tego wymaga, podobnie jak publiczność, która zapłaciła za bilet nie po to, by słuchać, jak się skarżę, że poleciało mi oczko w rajstopach.
- Publiczność oczekuje spektaklu. Nie zawsze mam mentalnie na niego siłę, bo żyję życiem każdej kobiety, z jego sinusoidą emocjonalną, ze zmaganiem, gospodarstwem, chorobą itd. Ale to mój zawód, a ja jestem profesjonalistką. Złamię się w domu, a ludziom dam to, po co przyszli - dobrą zabawę i wzruszenia.
A jakie emocje uwalniają się u Pani podczas koncertów?
Kayah: - To zawsze najpierw podniecenie, ciekawość, bo nigdy nie wiadomo z kim się będzie mieć do czynienia, nieraz obawa, ale zawsze na końcu radość.
Jest Pani w stanie wyobrazić sobie moment, kiedy wstając rano czuje Pani, że nie może wydobyć z siebie głosu i nagle przestaje śpiewać? Co wtedy stałoby się treścią Pani życia?
Kayah: - Byłaby to dla mnie ogromna tragedia, ale od dawna fascynują mnie też inne dziedziny sztuki, więc na pewno znalazłabym sobie inny środek wyrazu. To nie jest tak, że nie wyobrażam sobie siebie robiącej w życiu inne rzeczy. Świat jest pełen możliwości.
Czym dla Pani jest miłość?
Kayah: - Powietrzem.
Wierzy Pani w miłość od pierwszego wejrzenia?
Kayah: - Znam ją i wciąż nie mogę uwierzyć!
Istnieje jakaś recepta na udany, szczęśliwy związek?
Kayah: Ksiądz Twardowski napisał: "Zapomnij, że jesteś, gdy mówisz, że kochasz".
Czym może Pani zaimponować mężczyzna na tyle, aby się nim Pani zainteresowała?
Kayah: - Każdy z moich partnerów był na tyle inny, że z powodzeniem uznam, że za każdym razem fascynuje mnie w człowieku coś innego. Wszystkie pragniemy mężczyzny lojalnego, odpowiedzialnego, zaradnego, adorującego, to oczywiste. Ja potrzebuję, by był jeszcze wrażliwy.
- Ze względu na charakterystykę mojej pracy musi posiadać jeszcze jedną, bardzo rzadką cechę: musi umieć nieraz znieść mój cień, kiedy padają na mnie światła reflektorów. Prawdziwy partner bowiem nie rywalizuje, cieszy się twoim każdym sukcesem.
Rozmawiała: Ilona Adamska