Kazadi wyjawiła straszną prawdę. Z młodych lat pamięta jedynie rygor i dyscyplinę
Patrycja Kazadi po raz pierwszy szczerze opowiedziała o dorastaniu w domu, gdzie przestrzeganie zasad było na pierwszym miejscu. Z biegiem lat łatwiej jej wracać wspomnieniami do sytuacji, które wówczas uprzykrzały jej życie. Teraz jest za to wdzięczna i dobrze czuje się w swojej skórze, choć przez długie lata bała się roli "klauna".
W ostatnim wywiadzie Patrycja Kazadi wyjawiła zaskakujące historie z życia prywatnego. Okazuje się, że wokalistka jest bardziej przywiązana do swojej babci niż do rodziców i domu, z którego pochodzi. A to wszystko przez złe wspomnienia.
"Rygor, dyscyplina. Nie mam jakichś takich super "wow" wspomnień. Były duże oczekiwania, byłam jedynaczką, tata chciał żebym spełniła jego oczekiwania, ja miałam inne marzenia" - wyznała u Żurnalisty.
Gwiazda nie ukrywa, że u niej w domu zasady wiodły prym, a ich złamanie było surowo karane. Choć z biegiem lat zaczęła bardziej doceniać wychowanie wyniesione z domu, początkowo buntowała się przed nim, lecz z czasem zauważyła korzyści, które z niego płyną.
"Tak byliśmy wychowywani. Bardzo ważna jest jakość wizerunku, nie przystoi wiele rzeczy. Też za to jestem wdzięczna, ale ktoś z boku powie, że jestem sztywniarą i nudziarą. (...) Dom był surowy i było wiele zasad: wracasz do domu do godziny 19, możesz spać poza domem u koleżanki raz na miesiąc. I był normalnie kalendarz i było zaznaczane, że już skorzystałam z tego przywileju. Musi być czerwony pasek na świadectwie, bo inaczej nie będę mogła pójść na tańce. Nie wolno zwracać się tak czy inaczej do takich czy innych osób. Kobiecie nie przystoi to i tamto, kobieta musi znieść to i tamto" - twierdziła Kazadi.
W młodym wieku nie było jej łatwo. Tata uczył ją wielu rzeczy w bardzo zaskakujący sposób. Podczas jednej z wizyt w restauracji, gdzie Patrycja zdecydowała się na smakowite spaghetti, tata spędził z nią aż 3,5 godziny, obserwując, jak córka próbuje poradzić sobie z zachowaniem odpowiedniej etykiety podczas spożywania makaronu. Zrobiła się z tego straszna afera, a jej tata przez cały czas obserwował każdy jej ruch, patrząc, jak córka uczy się posługiwać sztućcami.
Po usamodzielnieniu się Kazadi była przekonana, że zrobi, co w jej mocy, by żyć zupełnie inaczej niż dotychczas. Chciała wówczas łamać zasady, które były jej wcześniej narzucane. "I tak wyglądało moje życie. Więc kiedy się wyprowadziłam, to pierwsze co: chciałam być obleśna, garbić się, jeść jak świnia i czegoś normalnego" - ujawniła.
Z tego względu, gdy stało się jasne, że Kazadi ma szansę stać się prawdziwą gwiazdą i chce w tym celu porzucić prestiżową szkołę, jej ojciec kategorycznie sprzeciwił się temu, by jego córka pracowała jak zwykły "klaun".
"Dla mojego ojca to w ogóle nieporozumienie, to jest klaun. Dla niego osoba pracująca w show-biznesie to jest klaun. On chętnie obejrzy, ale jego dziecko nie może takich rzeczy robić, bo on jest po magistrze, wykształcony, elokwentny, inteligentny, a jego córka będzie popitalać w stroju klauna w "Jak oni śpiewają" - wspominała.
Tarcia z ojcem i brak wzajemnego zrozumienia sprawiły, że Patrycja wyprowadziła się z domu, by wieść spokojne życie na własnych zasadach. Konflikt wciąż spędzał jej jednak sen z powiek. Straciła kontakt z tatą na wiele lat, aż w końcu były chłopak namówił ją do posprzątania całego bałaganu i szczerej rozmowy z ojcem. Ich konfrontacja przyniosła zaskakujące efekty - teraz podchodzą do siebie z szacunkiem i robią wszystko, by nadrobić stracony czas.
Zobacz też: