Kazali mu szukać ciała Iwony Wieczorek. Nie mógł dłużej milczeć! Wyjawił, co odkryto w stawie
Sprawa Iwony Wieczorek znów stała się bardzo medialnym tematem. Śledczy wznowili poszukiwania, a nowe wieści dają nadzieję, że być może w końcu poznamy prawdę. Do głosu dochodzą także osoby, które przed laty były zaangażowane w poszukiwania dziewczyny. Maciej Rokus, szef Grupy Specjalnej Płetwonurków RP wyjawił w najnowszym wywiadzie, co udało mu się odkryć...
Iwona Wieczorek zaginęła 17 lipca 2010 roku. Dziewczyna wracała po nocnej imprezie trójmiejskim deptakiem, co uchwyciły kamery monitoringu.
Gdy już prawie dochodziła do domu, rozpłynęła się w powietrzu. Ślad urwał się w okolicach parku Reagana, przez który prowadziła krótsza droga do miejsca jej zamieszkania.
Poszukiwania ruszyły niemal natychmiast. Oczywiście w pierwszej kolejności zaczęto przeczesywać ów park. Teren rozkopano, przeszukiwano też dwa znajdujące się na tym terenie stawy.
Działania te zlecono Grupie Specjalnej Płetwonurków RP, której przewodził Maciej Rokus. Jego grupa ma wiele sukcesów na koncie, udało im się do tej pory znaleźć kilkaset ciał. Jak było z przypadkiem zaginionej Iwony. W rozmowie z Onetem mężczyzna uchylił rąbka tajemnicy:
"Już wcześniej przyjechałem na miejsce z policjantem z Gdańska. Chciałem zapoznać się z obszarem i wybrać najlepszą metodę przeprowadzenia działań. Zanurkowałem w tych stawach. Do dziś pamiętam lodowatą wodę. Człowiek miał odczucie, jakby tam były bijące źródła zimnej wody. To było na przełomie sierpnia i września. Temperatury były jeszcze wysokie, ale woda w tych zbiornikach przeraźliwie zimna" - wspomina nurek.
Użyto wówczas sonaru i specjalistycznej aparatury, a poszukiwania trwały kilkanaście godzin. Efekt był jednak mizerny, bo w wodzie nie znaleziono nic związanego ze sprawą. Jak opowiada Rokus, od początku miał przeczucie dotyczące tych poszukiwań.
"Już wcześniej byłem przekonany, że nie znajdziemy tam nikogo. Gdyby człowiek miał utonąć w tych stawach, to biorąc pod uwagę porę roku i głębokość tych zbiorników, ciało powinno samo wypłynąć w ciągu kilkunastu dni. Nawet gdyby było obciążone, to w tym czasie miałoby szansę wypłynąć z tym obciążeniem" - dodaje specjalista.
Pan Maciej pracował przy wielu sprawach tego typu, podzielił się więc swymi przemyśleniami na temat sprawy Wieczorek. Ma wiadomość, która powinna ucieszyć jej rodzinę:
"Jestem przekonany, że te wszystkie działania w sprawie Iwony Wieczorek nie pozostają bez znaczenia. By pójść we właściwym kierunku, trzeba prowadzić wielokierunkowe działania. To, że gdzieś w danym miejscu nie znaleziono ciała Iwony Wieczorek, nie jest przecież porażką. To oznacza tylko, że śledczy mają jedną kwestię mniej do wyjaśnienia. Pytań pozostaje coraz mniej. Czy uda się dobrnąć do końca tej sprawy? Wierzę, że się uda" - dodał na koniec.
Przeczytajcie również:
Prokurator wyśmiała ważny trop w sprawie Iwony Wieczorek. Rozmowa z Mikołajem Podolskim
Krzysztof Jackowski o zaginięciu Iwony Wieczorek: Stały się tam dziwne rzeczy