Reklama
Reklama

Kazimierz Mazur wyprowadził się z Warszawy. Gdzie teraz mieszka?

Marilyn Monroe? Karin Stanek? A może Kamil Hoffer? Niczym kameleon ma łatwość przeistaczania się. W prywatnym życiu zakochany i oddany żonie i dzieciom. Rozmawiamy o tym wszystkim, a także o więzi z ojcem, aktorem Kazimierzem Mazurem (70). Uprzejmy i bezpośredni, rozmowę zaczyna po prostu: - Jestem Kazik.

Podobno dużo podróżujesz pendolino?

- Tak, po 30 latach życia w Warszawie, przeprowadziłem się z rodziną pod Opole. Ale pracuję w stolicy, więc tu także mieszkam. Raz w tygodniu, po skończonej pracy wsiadam w pendolino i jadę do domu. Czasem grafik układa się tak, że zostaję dłużej.

A tam już czeka żona Ewa, z dziećmi... Jak wygląda tam wasz typowy dzień?

- Mieszkamy pod lasem i jest cudownie. Niedaleko, bo pięć kilometrów od nas, jest jezioro Srebrne, w podobnej odległości - Średnie. Ludzie przyjeżdżają tam na wakacje. A my po śniadaniu pakujemy się, bierzemy na obiad na przykład ryż z jabłkiem i cały dzień spędzamy nad wodą. Albo wychodzimy z domu i idziemy na spacer do lasu. Tam też biegam, staram się codziennie, minimum pięć kilometrów, a co najmniej raz w tygodniu - około 13. 

Reklama

Ale sielanka...

- Tak, to czyste jeziora, w ogóle Zalew Turawski jest wspaniały, powietrze cudowne, woda czysta... 

Pluskacie się?

- Tak, właśnie to zrobiliśmy w weekend. Pojechaliśmy z dzieciakami na rowerach, ja już się kąpałem! Co prawda przed Świętym Janem, ale woda była ciepła jak zupa. Jezioro Średnie jest płytsze od Srebrnego. 

Nie brakuje wam miasta? Gdzie syn chodzi do szkoły?

- Absolutnie nie brakuje! 7,5-letni Antek uczy się w podstawówce w Opolu. A z naszego domu do centrum miasta jedzie się tylko 12 minut. 

Nie przepadasz też za "bywaniem" w stolicy?

- Nie bywam na ściankach, to mnie za bardzo nie interesuje. Lubię żyć w innym rytmie. Dziś panuje moda na "slow life", życie w zwolnionym tempie, ale ja nieświadomie robię to od lat, od momentu wyprowadzki ze stolicy. 

Jesteś lekkoduchem? Czy człowiekiem zasadniczym i pracowitym?

- Jestem pracowity. Gram w serialu "Na Wspólnej", w teatrze, ostatnio trzy miesiące spędziłem na planie "Twoja twarz...". Jestem zadaniowcem, tak jest łatwiej. Ale z drugiej strony - lekkoduchem też. Niczego nie planuję. U mnie samo wszystko przychodzi...

Jak to?

- Bo im bardziej na coś się napina, tym bardziej tego się nie dostaje. To jest tak: jeżeli ktoś nastawia się tylko na pieniądze, to nie będzie ich miał. A gdy skupi się na tym, żeby mieć pracę i na niej samej, to zaczyna mu wszystko wychodzić. Na przykład program "Twoja twarz brzmi znajomo" wygrałem, bo w ogóle nie myślałem o zwycięstwie. Moim założeniem było nie być wciąż na ostatnim miejscu (śmiech). Byłem jedynym uczestnikiem, który nie miał do czynienia ze śpiewem. Ostatnio śpiewałem na lekcji muzyki w podstawówce. Zresztą głównie grało się tam na flecie prostym. W życiu należy czasem odpuścić. Stres jest najgorszym demonem, a najlepszym egzorcyzmem na niego jest śmiech. Proste. 

Czytaj dalej na następnej stronie...

Śmiech ratował cię w trudnych sytuacjach?

- Pewnie, że tak. Gdyby ludzie uśmiechali się do siebie, zamiast patrzeć na siebie bykiem, byłoby prościej. Ja się uśmiecham do ludzi. Mogę ich nie znać, oni mnie, ale rozmowę zawsze zaczynam od uśmiechu. A potem wszystko idzie dobrze. 

Twój tata, aktor Kazimierz Mazur, powiedział, że jesteście "jedynym takim duetem Kazików na świecie". Udzielacie sobie rad?

- Gdy zaczynałem pracę - tak było, obecnie rzadziej. Tata przychodzi na przedstawienie i mówi: "Jest jak powinno, fajnie". Już nie mam 19 lat, tylko 35, choć cały czas się uczę. Mamy różne charaktery, ale bardzo dobrze się dogadujemy.

Jest szansa, żebyście zagrali razem?

- Tego nie wiem. Możliwe, bo kiedyś robiliśmy wspólnie przedstawienie.  

Twój 7,5-letni syn ma na imię Antek. Nie kusiło, by został trzecim w rodzinie Kazikiem?

- Nie. Od razu wiedzieliśmy z żoną, że będzie Antoni. Ja jestem Kazikiem, bo urodziłem się 4 marca, w imieniny Kazimierza.  

Antek ma młodszą siostrę...

- Tak, Apolonię. Pola ma 3,5 roku. Chodzi do przedszkola i jest na etapie, gdy wszystkie księżniczki są dla niej bardzo ciekawe. Bardzo podobało się jej, gdy w "Twoja twarz...", przebrany za księżniczkę, śpiewałem "Jestem twoją bajką" Zdzisławy Sośnickiej, z "Akademii pana Kleksa". Nie była zdziwiona, że tatuś jest przebrany za księżniczkę, że chodzi i śpiewa piosenki. To znaczy tylko, że tatuś jest w pracy (śmiech).

Wygraną przeznaczyłeś na szczytny cel.  

- Fundację Dom w Opolu, prowadzoną przez państwa Jednorogów. To wspaniali ludzie, robią wielkie rzeczy, pomagają dzieciom z porażeniem mózgowym i nie tylko. Mojej córce, która miała małą dysfunkcję, też pomogli.

Jak najbardziej lubisz spędzać wolny czas?

- Z żoną i dziećmi. Bo my się bardzo kochamy, szanujemy, tęsknimy za sobą. Jesteśmy bardzo fajną rodziną. Nawet w marzeniach nie miałem takiej. Nie wiedziałem, że coś takiego może istnieć.     

Rozmawiała Anna Ratigowska

***

Zobacz więcej materiałów:


Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Kazimierz Mazur
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy