Kiedy Jerzy Stuhr stanie przed sądem? Znana jest data pierwszej rozprawy
Choć od kolizji, którą w ubiegłym roku spowodował Jerzy Stuhr (75 l.) minęło już kilka miesięcy, sprawa wciąż nie znalazła finału. Z pewnym opóźnieniem doszło do przesłuchania samego aktora, a krakowska prokuratura przez długi czas czekała także na opinię dotyczącą obrażeń motocyklisty. Teraz nareszcie znany jest termin pierwszej rozprawy.
Jerzy Stuhr wciąż jeszcze nie stanął przed sądem po tym, jak feralnego dnia 17 października wsiadł za kierownicę lexusa i spowodował kolizję z jadącym obok motocyklistą. Po przyjeździe policji, funkcjonariusze przeprowadzili badanie alkomatem. Okazało się, że gwiazdor prowadził pod wpływem alkoholu - urządzenie wskazało obecność 0,7 promila we krwi. Według tłumaczeń 75-latka, wszystkiemu winny był kieliszek wina, który artysta wypił chwilę wcześniej. Choć poszkodowanemu nie stało się nic poważnego, konsekwencje stłuczki mogły być znacznie poważniejsze.
Wypadek w mediach wywołał lawinę komentarzy. Do sprawy odnosili się zarówno internauci, jak i osoby publiczne - politycy, celebryci i aktorzy. Na temat zdarzenia zdążyli się już wypowiedzieć m.in. Tomasz Lis, Olgierd Łukasiewicz, Wiktor Zborowski, Małgorzata Rozenek-Majdan, Karolina Korwin-Piotrowska i Krystyna Janda. Zdarzają się tacy, którzy bronią legendarnego aktora, jednak większość osób krytykuje nieodpowiedzialne zachowanie gwiazdora "Seksmisji".
Specjalny materiał na temat aktora przygotowali też niezastąpieni dziennikarze Telewizji Polskiej. W jednym z głównych wydań "Wiadomości" Jerzemu Stuhrowi dostało się nie tylko za jazdę "na podwójnym gazie", ale też za antypolskość i kumoterstwo. W całą aferę - zgodnie z narracją dominującą w TVP - został zręcznie wplątany także Donald Tusk.
75-latek na profilu swojego syna zamieścił specjalne oświadczenie, w którym okazał skruchę i przeprosił za zaistniałą sytuację.
"Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji" - pisał w mediach społecznościowych.
Choć sprawa ciągnie się już od kilku miesięcy, dopiero teraz poznaliśmy termin pierwszej rozprawy. Okazuje się, że sprawa ruszy dopiero na początku marca. 75-letniemu aktorowi grozi od kary grzywny do dwóch lat pozbawienia wolności. Niewykluczone również, że sprawcy zostanie odebrane prawo jazdy.
Wszystko znacznie się opóźniło, bowiem prokuratura aż dwukrotnie przesłuchiwała motocyklistę, który brał udział w stłuczce. Śledczy chcieli dokładnie sprawdzić, jakie obrażenia odniósł poszkodowany.
Jeśli obrażenia, których doznał pokrzywdzony okazałyby się poważniejsze niż wcześniej przypuszczano, Jerzemu Stuhrowi mogły zostać postawione dodatkowe zarzuty. Aktor może mówić o dużym szczęściu, bowiem wtedy groziłoby mu nawet do pięciu lat więzienia.
"Z uwagi na to, że nie stwierdzono, by były tam obrażenia powyżej 7 dni, nie ma mowy o wypadku drogowym, więc nie mamy też ucieczki z miejsca zdarzenia, a mamy zarzut o prowadzenie pojazdu w stanie nietrzeźwości" - tłumaczył Janusz Hnatko, rzecznik krakowskiej prokuratury.
Jak zakończy się cała sprawa? Dowiemy się już niebawem, pierwsza rozprawa z udziałem aktora planowana jest na 1 marca.
Zobacz też:
Jerzy Stuhr: Czarne chmury nad pijanym aktorem. Wyciekły wieści z prokuratury
Jerzy Stuhr: Dziwne zachowanie aktora na miejscu wypadku. Ujawnili zeznania motocyklisty