Kiedyś była "królową rozbieranek". Wiele śmiałych scen z jej udziałem zyskało miano kultowych
Pół wieku temu Marzena Trybała była jedną z najchętniej rozbieranych przez reżyserów PRL-owskich aktorek. Mówiono nawet, że zrobiła karierę dzięki nagości, choć przecież na początku wcale nie chciała epatować swoimi wdziękami. Faktem jednak jest, że wiele scen intymnych z jej udziałem zyskało miano kultowych i przeszło do historii polskiego kina. Dziś emerytowana seksbomba ma ponad 72 lata i, choć wciąż zachwyca urodą, wciela się przede wszystkim w zapięte na ostatni guzik babcie.
"Roman i Magda", "Przeznaczenie" i słynne "Widziadło" to jedynie trzy z wielu produkcji, w których cała Polska miała okazję podziwiać niczym nieokryte wdzięki Marzeny Trybały. Aktorka cieszyła się w latach 70. i 80. ubiegłego wieku mianem "królowej rozbieranek", a na filmy z jej udziałem ustawiały się długie kolejki żądnych wrażeń widzów.
"W naszym kinie było sporo scen erotycznych. Wiele tych, które zagrałam, nie podobało mi się, bo nie były porządnie wyreżyserowane. Scena erotyczna powinna być rozpisana na ruchy i gesty" - wyznała aktorka "Życiu na gorąco", wspominając czasy, gdy zdarzało się jej występować przed kamerą bez ubrania.
"Buntowałam się przeciwko bezsensownemu rozbieraniu" - stwierdziła.
Marzena Trybała była jeszcze studentką krakowskiej szkoły teatralnej, gdy Andrzej Wajda zaproponował jej rolę Niny w "Krajobrazie po bitwie". Uznała, że to dla niej ogromna szansa i bez wahania zgodziła się zagrać w filmie swojego ulubionego reżysera. Nie podobała się jej jednak atmosfera na planie i to, że wszyscy wszystko komentują w niewybredny sposób. Gdy Wajda poprosił ją, aby się rozebrała i przez cały dzień leżała nago, udając zmarłą, po prostu uciekła!
"Przerwano zdjęcia. Nie zdawałam sobie sprawy, że mógł to być mój pierwszy i ostatni kontakt z planem filmowym. Rolę Niny ostatecznie zagrała Stanisława Celińska" - opowiadała "Dobremu Tygodniowi".
Trybała dość długo wzbraniała się przed udziałem w scenach wymagających nagości, a kiedy wreszcie się przemogła, jej kariera nabrała oszałamiającego tempa. Łatka "ikony seksu" bardzo jej uwierała.
"Denerwowałam się, że jestem tak postrzegana. Uważałam, że jestem aktorką bardziej dramatyczną niż erotyczną" - stwierdziła po latach na łamach "Pani".
"Bardzo nie lubiłam tzw. rozbieranych ról" - dodała.
Marzena Trybała nie kryje, że w młodości eksperymentowała, bo uparcie szukała własnego miejsca w filmie i teatrze, nie chcąc - jako aktorka - zbyt szybko osiąść na laurach i obrosnąć w piórka.
"Najbardziej niebezpieczna dla aktora, zwłaszcza aktora młodego, jest sytuacja, kiedy wydaje mu się, że znalazł sobie ciepłe miejsce. Człowiek ciągle musi się uczyć, szukać nowych doświadczeń, rozwijać się. Musi wybierać między tym "bezpiecznym ciepełkiem" a rozwijaniem własnych umiejętności! Ja korzystałam z każdej okazji, by spróbować nieznanego mi dotąd stylu pracy, sprostać nieznanym dotąd wymaganiom. I dziś muszę powiedzieć, że warto było!" - wyznała "Pani".
Była seksbomba, którą obecnie oglądamy najczęściej w rolach babć, żartuje, że dopiero gdy czas odcisnął na jej twarzy i ciele swoje piętno, może wreszcie udowodnić, że uroda nie jest jej największym atutem i że nawet zapięta pod samą szyję jest interesująca i może fascynować.
"Moim największym sukcesem jest chyba to, że gram tylko to, co chcę grać" - mówi aktorka.
"To, co przeżyłam, było fantastyczne. Niczego nie żałuję. Mam wiele ról w dorobku, wiele cudownych wspomnień. Ale ja do tego nie wracam. Żyję tu i teraz. Myślę, co jeszcze zagram i co przede mną" - stwierdziła w rozmowie z "Życiem na gorąco".
Zobacz też: