Kinga Rusin i Tomasz Lis zamartwiają się losem swojej córki! Są coraz bliżej?
We wrześniu ojciec zawiózł starszą latorośl do Nowego Jorku. Studia na prestiżowej uczelni miały być bajkowe. W rzeczywistości jest naprawdę ciężko. Rodzice martwią się o Polę.
Choć oboje są zapracowani, mają mnóstwo obowiązków prywatnych i zawodowych, nie ma dnia, by nie myśleli o córce, która studiuje na amerykańskiej uczelni. Zastanawiają się, co akurat robi, jak się czuje, czy się zaaklimatyzowała.
Rozstanie z Polą jest trudne zarówno dla jej matki Kingi Rusin (44 l.), jak i dla ojca Tomasza Lisa (49 l.). "Oboje się niepokoją, bo docierają do nich sygnały, że ich ambitna latorośl przeżywa dużo frustracji" - zdradza "Na Żywo" znajoma dziennikarzy.
"Studia okazały się trudniejsze, niż Pola się spodziewała. Musi się dużo uczyć, a zupełnie nie ma ku temu warunków. Apartament w akademiku dzieli aż z 8 dziewczynami" - twierdzi źródło tygodnika.
Matka Poli wiedziała, że jej akademik nie jest luksusowy. "Spartańskie warunki to jest mało powiedziane. Tam naprawdę jest bardzo skromnie. Ma osiem koleżanek w pokoju, wylosowała 9-osobowy pokój" - opowiedziała Kinga.
Jednak gdy dotarły do niej informacje, że Pola przesiaduje nocami w klasie, bo tylko tam może się skupić, zaniepokoiła się.
Kilka dni temu dziewczyna zamieściła w internecie swoje zdjęcie zrobione o 22.45. Wyznała, że uczyła się do 5 rano. I właściwie mogłaby już zostać w klasie do zajęć...
"Kinga obawia się, że zarywanie nocy może odbić się na zdrowiu Poli. Zadzwoniła do Tomasza, by skonsultować z nim przeprowadzkę ich córki do wygodniejszego pokoju" - mówi informator "Na Żywo".
Jak udało się dowiedzieć tygodnikowi, ojciec Poli, mimo że ma obecnie problemy zawodowe, bowiem jego program "Tomasz Lis na żywo" może spaść z anteny TVP, obiecał interweniować.
Czuje się za Polę odpowiedzialny. W końcu to on na początku września zawiózł córkę do Nowego Jorku i pomagał jej załatwiać formalności związane ze studiami i zakwaterowaniem.
Po powrocie do Polski wielokrotnie nosił koszulkę z logo uczelni St. John’s, na której studiuje jego starsza latorośl. "Pola to jego oczko w głowie" - twierdzi znajoma dziennikarza. "Tak jak on interesuje się piłką nożną i polityką" - kwituje źródło gazety.
Jego ojcowskie serce cierpi, gdy słyszy, że swój "amerykański sen" Pola okupuje wielkim stresem. "Tak naprawdę nie jestem ponadprzeciętnie mądra" - zwierzyła się córka dziennikarza na swoim internetowym portalu.
Odpowiada na nim nieznajomym na pytania dotyczące jej życia w Ameryce. Z jej wpisów wyłania się obraz dziewczyny, która walczy z całych sił, by osiągać jak najlepsze oceny. Śpi tylko 5 godzin, by opanować trudny materiał. Uczy się nawet w niedzielę.
"Wstaję rano i zasuwam cały dzień" - wyjawia. Czasem traci wiarę, że uda się jej zdać egzaminy. "W czasie nauki milion razy powtórzę sobie, że czegoś nie umiem, że na pewno sobie nie poradzę" - przyznaje.
Opisuje też twarde reguły studiowania w USA: "Za ściąganie i plagiat grozi wywalenie z uczelni. Nigdzie cię nie przyjmą i zostanie to w twoich papierach do końca życia". W rozmowach z internautami nastolatka przyznaje, że po kawie boli ją serce. Nie może więc jej pić, jak koledzy, którzy pobudzają się kofeiną. Ma też kłopoty z utrzymaniem zdrowej diety.
"Jedzenie tutaj nie jest ani dobre, ani zdrowe. Muszę się kontrolować. Powstrzymuję się przed jedzeniem fast foodów, bo wiem, że łatwiej mi się uczyć, jak zjem coś zdrowego" - twierdzi.