Kinga Rusin niespodziewanie wybuchła w sieci. Ma dość obraźliwych pomówień
Kinga Rusin przez lata była jedną z największych gwiazd szklanego ekranu. Jej początki w telewizji, które miały miejsce 35 lat temu, nie są wszystkim znane, co prowadzi do zaskakujących plotek. Gwiazda, która bacznie śledzi doniesienia na swój temat, postanowiła raz na zawsze rozprawić się z niedowiarkami. W niedawnym wpisie ujawniła, jak udało jej się wkraść w szeregi pracowników największych stacji i wypracować swoją pozycję. W kategorycznej wypowiedzi stanęła w obronie swoich bliskich, wskazując, czy zgodnie ze spekulacjami, maczali palce w jej sukcesie… Aż trudno uwierzyć, co wyznała.
Kinga Rusin nie mogła ze spokojem patrzeć na zaskakujące informacje, które zaczęły w ostatnim czasie pojawiać się w sieci. Zwłaszcza, że często dotyczyły jej samej i jej bliskich. Gwiazda postanowiła więc wyjść naprzeciw hejterom i obszernym wpisie podsumowała całą nagonkę na jej osobę.
Dziennikarka wyjawiła wówczas prawdę o tym, na co natyka się w sieci. Z jej relacji wynika, że nie brakuje ludzi, którzy "pytają w komentarzach na portalach i na jej profilach" czy jest "resortowa, czyli czy "starzy" załatwili jej po znajomości pracę w TV".
Zbulwersowana podobnymi pomówieniami, postanowiła zawalczyć o swoją renomę i zaprzeczyła wszelkim nieprawdziwym informacjom na swój temat.
"Nie, oni nie pytają! Oni to po prostu stwierdzają, oczywiście anonimowo, bo inaczej rozjechałabym ich na sali sądowej. Pojawiają się nawet legendy, jakoby mój ojciec był w Radiokomitecie, a matka we władzach TVP" - zaznaczyła była gwiazda TVN.
Rusin nie omieszkała wskazać, jakie ma doświadczenie w pracy w mediach. W swoim wpisie bez owijania w bawełnę, ujawniła, ile materiałów przygotowała dla telewizji przez dziesiątki lat pracy, by móc utrzymać stabilną pozycję w show biznesie, którą cieszy się do chwili obecnej.
"Zabolał ich ostatni wpis o tym, że przez 30 lat pracy w TV przeprowadziłam tysiące wywiadów, zrobiłam ok. 150 reportaży i materiałów dziennikarskich w Polsce i za granicą, a więc bynajmniej nie "na kanapie" - podsumowała stanowczo.
Kinga Rusin na tym jednak nie poprzestała. 52-letnia celebrytka postanowiła przybliżyć swoim obserwatorom, jak właściwie zaczęła się jej przygoda ze szklanym ekranem.
"Jak trafiłam do telewizji? Z konkursu! [...] Spróbowałam swoich sił w castingu. Wygrałam go, ale na ekran nie trafiłam od razu (...)" - wspomniała we wpisie.
Co więcej, podkreśliła również, że jej tata nie maczał palców w jej sukcesie, ponieważ dużo wcześniej porzucił rodzinę. "Mój ojciec nie miał z tym nic wspólnego. Zresztą niewiele o nim wiem, bo rodzice rozstali się kiedy miałam dwa lata. Nasz kontakt, szczególnie w moim dzieciństwie, był sporadyczny. Wiem, że był przedsiębiorcą, cały czas czymś handlował i wymyślał nowe biznesy" - ujawniła, nie kryjąc rozgoryczenia.
Pomóc nie mogła jej również mama, która w stacji rozpoczęła pracę w dwa lata po tym, jak Kinga zdobyła zatrudnienie w telewizji. Jakby tego było mało, Rusin nie przebywała wówczas w Polsce, a rozwijała się za granicą.
"Mama, ekonomistka [...] zaczęła pracę w biurze handlu TVP w 1995 roku, dwa lata po moim ekranowym debiucie, kiedy ja już dawno byłam w Stanach. I nie, nie załatwiłam jej tej pracy" - dodała.
W dalszej części wpisu gwiazda omówiła również swoje dalsze korzenie, wspominając o dziadkach ze strony taty, których nie miała nawet okazji poznać, oraz babci, mamy jej mamy, która z kolei aktywnie uczestniczyła w jej wychowaniu, pielęgnując pamięć o poległych z rodziny, zwłaszcza o swoim zmarłym mężu Stefanie Czyżewskim.
Celebrytka podsumowała wpis archiwalnym zdjęciem sprzed 35 lat, na którym można zobaczyć, jak z radością przyjmowała pierwszą posadę w telewizji.
Zobacz też:
Kinga Rusin poszła do ślubu w sukience z komunii. Nie to był jej największy błąd
Tomasz Lis o małżeństwie z Kingą Rusin i Hanną Lis: "Były wybitne" (WYWIAD)
Tomasz Lis w polityce?! O mały włos rządziłby krajem na stanowisku...