Reklama
Reklama

Kinga Rusin rozważała wcześniejsze lądowanie. "Wisieliśmy w pasach bezpieczeństwa"

Kinga Rusin (51 l.) od momentu rozstania z „Dzień Dobry TVN” wiedzie zupełnie inne życie. Celebrytka ma teraz nieograniczony czas i budżet na podróżowanie. Tym razem wybrała się do odległej Australii. Nie spodziewała się, że ta niezwykła wyprawa zamieni się w istny koszmar. Niebywałe, co ją tam spotkało.

Kinga Rusin szaleje w Australii

Australia to niesamowity kontynent, który kryje w sobie masę tajemnic. Zapierające dech w piersiach widoki i niespotykane nigdzie indziej zwierzęta każdego roku przyciągają na Antypody spragnionych wrażeń turystów. Tym razem wśród nich była Kinga Rusin. Dziennikarka, która karierę w telewizji ma już dawno za sobą, teraz skupia się przede wszystkim na przyjemnościach. Prowadzenie biznesu on-line opartego głównie na mediach społecznościowych pozwala jej na ciągłe podróżowanie i odkrywanie najpiękniejszych zakątków globu.

Reklama

Do Australii gwiazda zabrała ze sobą ukochanego, Marka Kujawę. Para zapragnęła poznać odległy kontynent dosłownie z każdej strony, dlatego zdecydowała się na wspólny lot helikopterem. Nie spodziewali się, że wycieczka zamieni się w mrożące krew w żyłach przeżycie. Dramatyczne chwile, do których doszło na pokładzie celebrytka opisała w instagramowym poście.

Zaledwie parę minut później doszło do przerażającej sytuacji. Kinga Rusin w rozpaczy chwytała się wszystkiego, co znajdowało się koło niej...

Kinga Rusin przeżyła chwile grozy

Lot helikopterem to z pewnością niezapomniane przeżycie. Kinga Rusin i jej ukochany nie sądzili jednak, że podczas tej wycieczki będą drżeć o swoje życie. Pilot pozwolił sobie na akrobacje, które wprawiły ich w przerażenie. Momentami maszyna niemal całkowicie przechylała się na boki, a pasażerowie musieli chwytać się czego popadnie ze strachu przed wypadnięciem na zewnątrz. Nagranie filmiku czy zrobienie zdjęcia w takich warunkach nie było łatwym zadaniem. Na szczęście celebrytce udało się zdobyć kilka fotografii i nagrań, którymi podzieliła się później w mediach społecznościowych.

"Helikopter przeleciał tuż nad kanionem rzeki Katherine, jej wodospadami oraz 13. wąwozami z prędkością ponad 200 km/h. Przy ekstremalnych przechyłach na boki (po to, żebyśmy lepiej widzieli), praktycznie "wisieliśmy" w pasach bezpieczeństwa, przytrzymując się mocno rękami za górne uchwyty. Wysunięcie ręki z telefonem poza kabinę groziłoby jego utratą i prawdopodobnym uszkodzeniem wirnika, o czym Dylan wcześniej nas poinformował, takim tonem jakby ... zamawiał kawę. Trzymaliśmy więc telefony kurczowo, bojąc się, że pęd powietrza (odczuwalny nawet w kabinie, a nie tylko poza nią) i tak nam je wyrwie. Marek jednak ryzykował kręcąc ten film (w galerii)" - pisze w najnowszym poście rozemocjonowana Kinga Rusin.

Na szczęście celebrytka nawet w tak stresującej sytuacji zdołała zachować trzeźwość umysłu. Kinga Rusin jest z siebie dumna, że odważyła się na lot helikopterem z otwartymi drzwiami. I choć przez pewien czas rozważała wcześniejsze lądowanie, to ostatecznie zwyciężyła ciekawość świata. Gratulujemy odwagi!

Zobacz też:

Gulczas z pierwszej edycji "Big Brothera" mógł zrobić wielką karierę. Co robi dziś?

Karolina Korwin Piotrowska ostro podsumowuje Cichopek. „Bozia lubi to, bo lajki są najważniejsze”

Niespodziewany zwrot akcji. Zwołano specjalne spotkanie w sprawie Lisa

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Kinga Rusin | Marek Kujawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy