Kinga Rusin rzadko wspomina o seksie. Raz zrobiła wyjątek. Odważna refleksja
Kinga Rusin (51 l.) nie należy do osób, rozprawiających publicznie o seksie. Z wpisów na jej Instagramie można wywnioskować, że tematem, który rozgrzewa ją do czerwoności, jest polityka. Jednak zrobiła kiedyś wyjątek i poruszyła temat seksu. W dość zaskakujący, jak na nią, sposób.
Kinga Rusin w 1994 roku porzuciła świetnie zapowiadającą się karierę w TVP, by towarzyszyć ówczesnemu mężowi, Tomaszowi Lisowi, który otrzymał stanowisko korespondenta w Waszyngtonie.
Po powrocie do Polski postanowili wbudować dom w podwarszawskim Konstancinie. Jak wspominała potem Kinga, osobiście nadzorowała budowę, jednocześnie wychowując dwie małe córki i prowadząc własną agencję PR. W tym czasie jak ujawniła po latach w wywiadzie dla „Twojego Stylu”, mąż konsekwentnie obniżał jej samoocenę:
„Całkiem dobrze działała moja agencja, robiliśmy imprezy dla firm. Ja tej pracy nie doceniałam, mąż wpoił mi, że to mało ważne. Cały czas czułam się niewystarczająco dobrą matką, żoną, kochanką”.
Małżeństwo zakończyło się w 2006 roku na podłodze tego wypielęgnowanego przez Rusin domu. Jak potem wspominała po tym, gdy Tomasz Lis rzucił ją dla jej najlepszej przyjaciółki, Hanny Smoktunowicz, która była świadkiem na ich ślubie:
„Czułam, że zaczynam od zera, siadałam na podłodze w tym dużym domu i płakałam, nie miałam siły wstać”.
Kiedy w 2010 roku Rusin wraz z Małgorzatą Ohme wydały wspólnymi siłami poradnik psychologiczny „Co z tym życiem?”, nie obyło się be żartów, że tytuł powinien brzmieć „Co z tym Lisem?”. Rusin otworzyła się wtedy na temat seksu, okrężną drogą dając do zrozumienia, czego zabrakło w jej małżeństwie:
„Jeszcze jako młoda żona dostałam lekcję życia od jednej z moich amerykańskich przyjaciółek. Ona, kobieta z długim małżeńskim stażem, i ja zaraz po ślubie. Słuchałam tego, co mówiła, z wielkim zainteresowaniem, chociaż nie do końca rozumiałam, o co jej chodzi. Teraz wracam często myślami do tamtej rozmowy i chyba już wiem, co chciała mi przekazać. Wiele lat po tym spotkaniu mogę w końcu powiedzieć, że się z nią zgadzam. Powiedziała mi mianowicie, że w małżeństwie dobry seks jest ważniejszy niż jedność myśli i celów. Żeby być ze sobą długo i nie mieć siebie dosyć, trzeba mieć jakiś punkt odniesienia. I to powinien być właśnie seks – przekonywała mnie. Uważała, że jeżeli w chwilach kryzysu możesz sobie przypomnieć wspólne intymne momenty, w których było wam razem dobrze, to łatwiej przezwyciężyć wszelkie trudności”.
Jak wtedy wyznała, otwartość w dziedzinie seksu wymaga odwagi, bo dopiero w chwilach intymnych wychodzi prawdziwa natura człowieka:
„Akt seksualny jest dla człowieka naturalny, ale wymaga też dużej odwagi. Kiedy, jak nie właśnie w tych intymnych momentach, najlepiej widać, kto jaki jest. Nie tylko zdejmujemy wtedy ubranie, ale spadają też z nas maska i pancerz, które potrafimy zakładać na co dzień. Odważni okazują się często nieśmiali, a w niepozornych wstępuje demon...”.
Jak myślicie, do której grupy zalicza sama siebie?
Zobacz też:
Kinga Rusin odsłoniła za dużo? Zapozowała topless w kostarykańskim basenie!
Kinga Rusin publicznie opisała porażkę swojego partnera: "Zbyt duże ryzyko"
Kinga Rusin tak żyje po odejściu z telewizji. Jest zadowolona z decyzji?