Reklama
Reklama

Klenczon w Polsce był legendą. Jest pewna, że zginął w zamachu na nią

Krzysztof Klenczon - kompozytor największych przebojów Czerwonych Gitar - zmarł 7 kwietnia 1981 roku w Saint Joseph Hospital w Chicago czterdzieści dni po wypadku samochodowym, któremu uległ wracając do domu z koncertu charytatywnego. „To ja miałam zginąć, nie on” - twierdziła jeszcze niedawno wdowa po muzyku. Alicja Klenczon-Corona wciąż jest przekonana, że jej pierwszy mąż padł ofiarą zamachu... na nią!

Piosenki, które ponad pół wieku temu Krzysztof Klenczon napisał dla Czerwonych Gitar, wciąż zajmują wysokie miejsca na listach polskich przebojów wszech czasów. Kolejne pokolenia nucą "Kwiaty we włosach", "Powiedz stary gdzieś ty był" czy "Nikt na świecie nie wie", a nazwiskiem kompozytora, wokalisty i gitarzysty nazywane są ulice, szkoły, sale koncertowe, a nawet... tramwaje (gdański tramwaj o numerze taborowym 1039 jeżdżący po tzw. trasie Klenczona nosi imię muzyka).

Reklama

Krzysztof Klenczon z całą pewnością jest legendą. Wdowa po współzałożycielu i liderze Czerwonych Gitar dba, by pamięć o nim nie zginęła.

Krzysztof Klenczon: FBI sprawdzało, czy muzyk miał powiązania z mafią!

Alicja Klenczon-Corona jest niemal pewna, że Krzysztof zginął przez nią, a wypadek, po którym trafił do szpitala, gdzie czterdzieści dni później zmarł w wyniku odniesionych ran, był zamachem na jej życie!

"To ja miałam zginąć, a nie on. Ten wypadek nie zdarzył się bez powodu. Od roku dostawałam anonimy z pogróżkami, żebym odeszła od męża. Często w środku nocy albo nad ranem nękały mnie głuche telefony" - opowiadała Małgorzacie Puczyłowskiej w wywiadzie udzielonym na potrzeby książki "Być dzieckiem legendy".

Nie jest tajemnicą, że okoliczności wypadku, do którego doszło 26 lutego 1981 roku na przedmieściach Chicago, były przedmiotem dochodzenia FBI. Amerykańskie służby sprawdzały m.in. czy Klenczon miał powiązania z mafią!

"Słyszałam o strzelaninie, o utarczkach Krzysztofa z mafią. Istnieją też przesłanki, że padł ofiarą jakiejś psychofanki, która tak naprawdę chciała pozbyć się... mnie, a przypadkiem zabiła jego" - suponowała Alicja Klenczon-Corona podczas jednej ze swych ostatnich wizyt w Polsce w rozmowie z "Faktem".

Krzysztof Klenczon: Sprawcy wypadku zostali przesłuchani i... zniknęli bez śladu!

Wiele wątków związanych z wypadkiem Klenczonów oraz tym, co nastąpiło wkrótce po nim, nigdy nie doczekało się wyjaśnienia. W policyjnym raporcie (Alicja Klenczon dotarła do niego dopiero kilka lat po śmierci męża) znajdowała się adnotacja, że kierowca i pasażer vana, który uderzył w stojący na światłach samochód Krzysztofa, posługiwali się fałszywymi dokumentami, a wkrótce po przesłuchaniu zniknęli bez śladu. Wdowa po muzyku do dziś jest niemal pewna, że byli "wynajęci" i wykonywali zlecenie "na nią"!

"Zdjęcia z uroczystości żałobnych utrwaliły siedzącą w pierwszym rzędzie dziewczynę, której nikt z rodziny nie znał, jednak koledzy Krzysztofa przypomnieli sobie, że krążyła blisko niego, była jak cień. Policja zaczęła podejrzewać, że to ktoś na jej zlecenie uderzył w nasz samochód, sądząc, że to ja siedzę za kierownicą" - stwierdziła na kartach książki "Być dzieckiem legendy".

Za teorią, że to Alicja Klenczon była "celem", przemawia również to, że gdy jej mąż leżał w szpitalu, ktoś przeciął przewody hamulcowe w jej nowym samochodzie.

"To musiała być ta dziewczyna... Nikt jej nie znał, ale wielu ją widziało. Podobno mówiła po polsku. Mój ojciec twierdził, że to była agentka" - powiedziała wdowa po Klenczonie, wspominając wydarzenia sprzed lat na łamach magazynu "Claudia".

Alicja Klenczon-Corona: Wszyscy jej mężowie zmarli przedwcześnie. Ona parę razy oszukała przeznaczenie

Śmierć Krzysztofa Klenczona była pierwszą z serii tragedii, jakie los "zafundował" Alicji Klenczon-Coronie. Doszło do tego, że znajomi zaczęli nazywać ją... Czarną Wdową, bo w sumie - w ciągu kilkunastu lat - pochowała oprócz Krzysztofa także dwóch kolejnych mężów. Obaj zmarli przedwcześnie! Niedawno wyszła za mąż po raz czwarty.

Z wypadku, do którego doszło, gdy wracała z Krzysztofem do domu po koncercie w chicagowskim klubie Milford, Alicja wyszła prawie bez szwanku. Dziś twierdzi, że później jeszcze parę razy oszukała przeznaczenie. "Tak, wywinęłam się śmierci i nie mówię tylko o tamtym wypadku. Miałam dwa inne, z których też cudem wyszłam cało" - opowiadała "Faktowi".

Krzysztof Klenczon: Przeczuwał, że jego dni są policzone!

Alicja Klenczon-Corona w niemal każdym wywiadzie twierdzi, że jej pierwszy mąż rok przed wypadkiem przeczuwał, iż wkrótce odejdzie z tego świata. "Gdy w grudniu 1980 roku zastrzelony został John Lennon, powiedział mnie i Hance, swojej siostrze: "Dziewczyny, będę następny. Czuję, że nie zostało mi dużo czasu". Pamiętam, że wrzasnęłam na niego, by się nie wygłupiał" - wyznała w książce "Historia jednej znajomości" autorstwa Tomasza Potkaja.

"Kilka miesięcy później już nie żył" - dodała. Tuż przed śmiercią Krzysztof Klenczon bardzo poważnie rozważał powrót do Polski. Szukał nawet odpowiedniego domu, by zamieszkać w nim z rodziną - żoną i dwiema córkami, które były dla niego najważniejszymi osobami na świecie. Niestety, nie dane mu było spełnić marzenia o powrocie do ojczyzny. Alicja Klenczon-Corona zdecydowała za to, że jego prochy spoczną w kraju, z którego wyjechał razem z nią w 1973 roku.

"Chciał wrócić... Oglądaliśmy dom pod Warszawą... Był pomysł, że razem z Sewerynem Krajewskim reaktywują Czerwone Gitary. Krzysztof w Polsce był legendą, a w Stanach, choć koncertował, był taksówkarzem, trochę sprzątał, łapał się mniej prestiżowych prac" - tłumaczyła na łamach "Gazety Krakowskiej".

Krzysztof Klenczon: Wciąż żyje w sercach córek i pamięci fanów

Alicja Klenczon-Corona mieszka obecnie w Phoenix w Arizonie. Jej córki z małżeństwa z Krzysztofem też żyją i pracują w Ameryce - młodsza Jackie jest dyplomowaną położną i mamą pięciu chłopców i jednej dziewczynki, starsza Karolina ma własną firmę spedycyjną i od trzydziestu lat zarabia na życie jako kierowca TIR-a.

"Krzysztof wciąż jest obecny w naszych sercach. Ani ja, ani nasze córki, nigdy nie pogodziłyśmy się z jego odejściem. Myślę, że gdyby żył, wciąż bylibyśmy rodziną... Wciąż bylibyśmy razem" - powiedziała Alicja Klenczon-Corona portalowi "Pultuszczak.pl" podczas ostatniej wizyty w rodzinnym mieście zmarłego 41 lata temu męża.

***

Zobacz także:

Seweryn Krajewski nigdy się z tym nie pogodził

Krzysztof Klenczon i jego niespełniony amerykański sen. W USA utopił oszczędności życia 

Alicja Klenczon ujawnia sekrety jej życia z legendą polskiej muzyki

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Klenczon | Czerwone Gitary
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama