Kocha ryzyko, ale to już była przesada. Dramat aktora "Na Wspólnej"
Michał Malinowski znany z takich seriali jak "Na Wspólnej" czy "Pierwsza miłość" jest pasjonatem podróży. Jakiś czas temu rzucił wszystko i wyruszył w rejs po Oceanie Atlantyckim. Zmierzył się z naprawdę trudnymi sytuacjami. Porażenie piorunem to był dopiero początek.
Michał Malinowski, czyli serialowy Paweł Nowogrodzki z "Pierwszej miłości" kilka lat temu wycofał się z show-biznesu. Wybudował samodzielnie łódź i zamieszkał na niej. Aktor kocha ryzyko. Jednak nie przypuszczał, że spotka go taka kumulacja przygód podczas wyprawy, na którą się wybrał.
Malinowski podróżuje po świecie, ale nie zrezygnował z aktorstwa. Od czasu do czasu pojawia się na ekranie. Informował, że zagra też w serialu... kolumbijskim. Skupia się jednak na podróżach. Życie na wodzie nie jest łatwe, o czym przekonał się w ostatnim czasie.
"Dwa tygodnie temu podczas jednej z burz, które złapały nas na otwartym morzu, poraził mnie piorun. Wysiadły światła nawigacyjne, a w rękę, którą trzymałem mokrą linę, poraził mnie prąd" - opowiedział Malinowski dla serwisu Co za tydzień.
Spotkanie z piorunem to nie jedyna niebezpieczna sytuacja na morzu, jaka go spotkała aktora.
"Oprócz tego były niespodziewane szkwały (burze), które wyrywały w środku nocy kotwicę i spychały łódkę na skały, były sieci rybackie zaplątane w śrubę, do których trzeba było nurkować na środku oceanu, żeby je wycinać, były rekiny, którym trzeba było wyciągać haczyki z paszczy, podejrzane łódki, które podpływały w środku nocy do mojej burty i śledziły mnie w niewiadomym celu przez dłuższy czas" - wspominał.
Życie na wodzie jest pełne niespodzianek. Michał Malinowski liczy się z ryzykiem.
"Na morzu dzieje się dużo i dosyć często człowiek ma wrażenie, że jego życie jest zagrożone. Ale tak jak powiedziałem już wcześniej: wierzę w to, że nie ma wolności bez ryzyka. I ja nie mam problemu z tym, żeby za tę wolność ryzykiem zapłacić" - stwierdził Malinowski.
Michał Malinowski kocha życie na łodzi. W każdej chwili może przenieść się tam, gdzie chce. Wystarczy, że określi punkt na mapie. To jest zdaniem aktora prawdziwa wolność. Ograniczają go tylko warunki pogodowe, czasem biurokracja. Ale warto, bo dociera do miejsc, które mało kto widział.
" (...) do wielu z tych miejsc bardzo trudno byłoby dostać się w jakiś inny sposób. Pomimo spektakularnego piękna nie dotarła tam jeszcze masowa turystyka. Często również i ta niemasowa nie dała rady się przebić. Jest więc szansa na coś autentycznego, na to, że osoby, które tam spotkasz, będą niezwykle inspirujące i ciekawe. Jest szansa na odnalezienie odrobiny magii, takiej jak stada delfinów płynące obok łódki w ciemną noc i świecące niczym zjawy od bioluminescencyjnego planktonu" - zachwyca się Malinowski.
Zobacz też:
Michał Malinowski powraca do show-biznesu!