Kolejne problemy nowej szefowej "PnŚ". Słynna dziennikarka domaga się od niej przeprosin
Po licznych zmianach personalnych w "Pytaniu na śniadanie" program zaliczył spory spadek oglądalności. Z tego powodu zaczęto mówić o powrocie byłych gwiazd TVP na Woronicza. Na taką propozycję liczyła ceniona dziennikarka, ekspertka work-life balance i trenerka - Mariola Bojarska-Ferenc - która kiedyś regularnie współpracowała ze stacją. Jak się jednak okazuje, na drodze miała stanąć jej aktualna szefowa porannego cyklu Dwójki.
Po zmianie zarządu mediów publicznych w Telewizji Polskiej oraz w Polskim Radiu rozpoczęły się wielkie zmiany, które dotyczyły nie tylko osób na najwyższych szczeblach, ale również prezenterów popularnych programów.
W związku z tym z "Pytania na śniadanie" zniknęło większość największych gwiazd, kojarzących się widzom z "dobrą zmianą", a z czasem flagowy program Dwójki przeniósł się do nowego studia i zmienił wystrój.
Niestety zwolnienie Izabelli Krzan, Tomasza Kammela, Idy Nowakowskiej i innych nie wyszło programowi na dobre, co potwierdziły rozczarowujące wyniki oglądalności, sporo odstające od tych, które "PnŚ" notowało za czasów prezesury Jacka Kurskiego.
Za malejącą liczbę widzów lawina krytyki spadła na nową szefową porannego pasma - Kingę Dobrzyńską.
W mediach zaczęły pojawiać się doniesienia, że atmosfera na Woronicza stała się nerwowa.
"Za kulisami mówi się, że z niektórymi prowadzącymi pożegnano się zbyt szybko. (...) Jedyną osobą, która wierzy w sukces programu, jest Kinga Dobrzyńska. Być może z tego powodu, odkąd jest szefową, kilka wydawczyń odeszło do konkurencji" - zdradził jakiś czas temu informator Pudelka.
Nic dziwnego, że w TVP zaczęto zastanawiać się nad ponownym zatrudnieniem byłych gwiazd.
Na zaproszenie do współpracy liczyła Mariola Bojarska-Ferenc - sportsmenka i dziennikarka, która swoją przygodę z Telewizją Polską zaczynała jeszcze w latach osiemdziesiątych.
Okazuje się jednak, że jak na razie 63-latka nie ma co liczyć na powrót do stacji.
"Ja mam chyba tam blokadę, bo już mnie nikt nie zaprasza. Trochę jest mi przykro, że autorytety takie jak ja - autorka 3000 programów i 10 książek - nie mogą znaleźć tam swojego miejsca. Mam nadzieję, że to się zmieni..." - przyznała w rozmowie z Pudelkiem.
Przy okazji dodaje, że brak propozycji ze strony "PnŚ" jest spowodowane decyzją Kingi Dobrzyńskiej.
"Powiedziała mi to - zadzwoniła do mnie i powiedziała, że mnie nie lubi i mogę się realizować na Instagramie, ale nie u niej w programie. (...) Mam nadzieję, że telewizja się zmieni, że kiedyś doczekam się 'przepraszam' od osoby, która mnie obraziła" - podsumowała gorzko Mariola Bojarska-Ferenc.
Zobacz też:
Joanna Kurska całkowicie odmieniona wraca do telewizji. Płyną gratulacje
Dawny prowadzący powraca do "Pytania na śniadanie". To już oficjalne ws. Łukasza Nowickiego
Beata Tadla o pracy w "PnŚ". Padły wymowne słowa: "To jest nieprawda"