Kondrat ma depresję?
Marek Kondrat wyznaje w jednym z wywiadów, że jakiś czas temu stracił fascynację życiem. Odsunął się od przyjaciół, a jedynym powiernikiem jego smutków jest pies Bodzio.
W rozmowie z magazynem psychologicznym "Sens" 60-letni Marek Kondrat mówi wprost, że życie już od dawna go nie cieszy:
"Tak zwana ciekawość życia w ogóle mnie nie dotyczy. Życie mi się niesłychanie uprościło, nie widzę w nim żadnej wielkiej fascynacji" - "Super Express" przytacza słowa aktora z wywiadu dla pisma.
Kondrat porównuje się nawet do postaci z "Dnia świra", sfrustrowanego Adama Miauczyńskiego, w którego postać się wcielił.
"Kiedy dostałem scenariusz 'Dnia świra' doskonale poczułem te natręctwa... Mocniej dotknęła mnie ta obsesja samotności" - mówi, dodając, że mają nawet taki sam... przepis na kawę.
"Jej ostatnie dwa łyki służą mi do popicia proszków. Mam niebieskie, kolorowe, siedem proszków, czasami osiem" - ciągnie.
Aktor przestał ostatnio spotykać się z przyjaciółmi. Przyznaje, że nie potrzebuje ich tak bardzo, jak dawniej. Gdy jest mu źle, zwierza się swojemu psu, terierowi o imieniu Bodzio.
"No, żeby wymyślić taki świat?! To bez sensu. Nasz Bóg jest pełen przekory. Mam wrażenie, że cały czas myśli: 'ja wam, ludzie, zaraz pokażę, jak to ma wyglądać" - kończy gorzką refleksją.