Koroniewska i Dowbor wdrożyli niecny plan. Wszystko wyjaśniło się na dwie godziny przed
Joanna Koroniewska i Maciej Dowbor mogą pochwalić się jednym z najdłuższych staży związkowych w rodzimym show-biznesie, w którym - jak wiadomo - nie jest łatwo utrzymać długoletnią relację. Gwiazdy, choć są ze sobą od ponad 20 lat, na ślub zdecydowały się dopiero po około dekadzie. W przeciwieństwie do niektórych znajomych z branży chcieli jednak, aby odbył się on bez udziału wścibskich fotoreporterów. Właśnie dlatego przygotowali niecny plan...
W jednym z najnowszych wspólnych wywiadów Joanna Koroniewska i Maciej Dowbor cofnęli się pamięcią w czasie o ponad 10 lat. Pod koniec grudnia 2014 roku para wzięła bowiem ślub, który oczywiście już dużo wcześniej wzbudzał ogromne zainteresowanie plotkarskich mediów. Aby zapewnić sobie prywatność w tak wyjątkowej dla nich chwili, postanowili zrobić wszystko, aby utrzymać ją w tajemnicy.
"Nasz ślub nie był sekretny z założenia. Nie chcieliśmy po prostu, żeby stał się obiektem jakiegoś plotkarskiego wydarzenia i ogólnego zamieszania. Dlatego zrobiliśmy taki zabieg - to chyba teraz możemy powiedzieć - że osoby, które były zaproszone, a była to dość nieduża grupa ludzi, około 50-60 osób..." - zaczął opowiadać Maciek, ale w tym momencie Asia mu przerwała i poprawiła, że było ich blisko 90.
Prezenter nie mógł tego nie skomentować.
"Okej, dobra. Ukryłaś coś przede mną. Chciałaś zaoszczędzić" - zażartował, po czym kontynuował opowieść.
"Do ostatniej chwili nie informowaliśmy naszych gości, gdzie ślub się odbędzie. Nie było zaproszeń - wszyscy, którzy mieli się pojawić, dostali od nas SMS-y czy telefony [z informacją] o dacie. Powiedzieliśmy, że będzie to niedaleko Warszawy, ale nie powiedzieliśmy gdzie. (...) To okazało się dobrym pomysłem" - wyjawił Dowbor w "#DoubleTrouble", formacie realizowanym dla "Glamour Polska".
Jak wyjaśniła Koroniewska, lokalizacja została ujawniona dopiero na około dwie godziny przed ceremonią. Ale i to nie wystarczyło do osiągnięcia przez nich celu...
Przedstawiciele prasy i tak już się domyślali, na kiedy mniej więcej zaplanowana jest uroczystość. Niestety, znaleźli się "życzliwi informatorzy".
"W międzyczasie w tabloidach pojawiła się informacja, że zapewne będziemy brali ślub w okolicach świąt. Ktoś puścił farbę; do dzisiaj nie wiemy kto. Ale w tabloidach nie wiedzieli gdzie, a ponieważ w tamtym czasie mieliśmy taki dom zimowo-letni pod Bukowiną na Podhalu, to dziennikarze byli przekonani, że to właśnie tam weźmiemy ślub" - opowiadał Dowbor.
Prezenter miał nawet bezpośrednią styczność z pewnym fotoreporterem, którego celowo wprowadził w błąd.
"Pamiętam, że jeszcze 24 grudnia robiłem zakupy i jeździł za mną jakiś paparazzo. Był wkurzony, że musi za mną jeździć w święta. Kręciłem się po parkingach, żeby za mną nie jeździł, a on w końcu mi krzyknął: 'Dobra, dobra, i tak wiem, że macie ślub w Zakopanem. Powiedz tylko kiedy, bo chcę zaplanować święta'. Ja rzuciłem na (...) [odczepkę], że 25, co oczywiście było nieprawdą, bo 26 [grudnia]" - relacjonował Maciej.
Dopiero dużo później okazało się, że mężczyzna naprawdę mu uwierzył...
"Myślałem, że on nie wziął tego na poważnie, a po latach go spotkałem (...) i wywiązała się między nami pyskówka. Powiedział, że nie wybaczy mi tego, że w święta (...) jechał na Podhale, żeby zrobić jakąś fotorelację z naszego ślubu, a on się nie odbył" - opowiadał ze śmiechem gwiazdor.
Niestety nie wszystkich udało im się równie skutecznie wyprowadzić w pole.
Pomimo usilnych prób dochowania sekretu jednemu z fotoreporterów udało się trafić do samego centrum wydarzeń.
"W najbardziej wzniosłym momencie w kościele, (...) tuż przed (...) [powiedzeniem sobie] 'tak', (...) jakiś paparazzo się przedarł do (...) [środka]. (...) Chyba przedstawił się jako ktoś z listy gości, a ochroniarz miał prawo nie znać wszystkich osób. Zaczął cykać zdjęcia, przebiegając między ołtarzem a nami, czyli na takiej bardzo małej przestrzeni, więc bardzo nam zepsuł humor (...), ale ku naszemu zdziwieniu te zdjęcia się nigdzie nie pojawiły" - wyjawił Dowbor.
Przyczyną takiego stanu rzeczy było jednak zupełnie co innego, niż małżonkowie początkowo zakładali.
"Myślałem, że może jednak w pewnym momencie jakaś empatia się u niego pojawiła, (...) stwierdził, że to zbyt intymna sytuacja. Ale spotkałem go kiedyś i powiedział mi, że popełnił błąd taktyczny, bo zostawił obiektywy w samochodzie na noc, a to był środek zimy, i na szybko je zakładał. Jak wszedł do kościoła, który był ogrzewany, to obiektywy mu zaparowały i żadne zdjęcie nie wyszło. Ktoś nad nami czuwał" - śmiał się prezenter.
Niestety nie tylko on w porę dowiedział się, gdzie odbywa się ceremonia. Jego koledzy po fachu obstawili nawet dom weselny, dosłownie oblegając ogrodzenie, z którego raz po raz byli zrzucani przez właściciela tego miejsca i zarazem dobrego znajomego pary.
"W akcie desperacji chciał ich nawet polewać wodą, ale stwierdził, że jednak jest środek zimy i byłoby to bardzo nieeleganckie" - żartował Maciej.
Pomimo niesprzyjających okoliczności Koroniewska nie ma złudzeń: zrobili, co mogli.
"Naprawdę w tamtych czasach nie dało się utrzymać tej tajemnicy, zwłaszcza kiedy macie ogon i jeżdżą za wami 24 godziny na dobę. Naprawdę to było bardzo trudne, a i tak mamy wrażenie, że ta tajemnica została zachowana i bardzo się cieszymy" - podzieliła się.
"Mimo wszystko jest to nasza impreza, a nie impreza, która obleciała wszystkie media w Polsce" - skwitował Dowbor.
Zobacz też:
Od lat uchodzą za zgodne małżeństwo. Teraz wyjawił, jak jest naprawdę
Dowbor wspomniał o partnerze Szelągowskiej. Tak go podsumował
Maciej Dowbor w tarapatach? Nie sprawdził się w TVN, ważą się jego losy