Korwin-Piotrowska nie mogła uwierzyć własnym oczom. Miał być wielki triumf Polski, a tu taka wtopa
Karolina Korwin-Piotrowska skrzętnie dzieli się swoimi przemyśleniami na Instagramie. Dziennikarka publikuje tam nie tylko życiowe spostrzeżenia, ale także recenzje ostatnio obejrzanych przez nią filmów. Niedawno prezenterka obejrzała nową wersję "Akademii pana Kleksa". Nie ma dobrych wieści.
Karolina Korwin-Piotrowska to dziennikarka pasjonująca się show-biznesem. Jej bezkompromisowość, cięty język i bezpośredniość przyniosła jej status jednej z najpopularniejszych prezenterek. Niedawno Korwin-Piotrowska musiała zmierzyć się z ciemną stroną sławy.
Na instagramowym profilu Karoliny Korwin-Piotrowskiej pojawiły się pełne nienawiści komentarze. Granica została przekroczona i dziennikarka musiała zareagować. Błyskawicznie odpowiedziała w wiadomości na InstaStories.
"(...) Masz zły dzień i musisz się wyżyć? Nie mój problem. Jesteś chamem i durniem? Współczuję, ale nie obchodzi mnie to. Idź lej syf gdzie indziej" - napisała wprost. Po tej sytuacji dziennikarka zdecydowała się na jakiś czas wyłączyć możliwość wysłania jej wiadomości na Instagramie.
Ostatnio dziennikarka pokusiła się o opublikowanie w swoich social mediach refleksji związanych z seansem najnowszej wersji filmu "Akademia pana Kleksa". Jej słowa nie pozostawiają żadnych złudzeń.
""Czekaliście na to 40 lat" mówi na początku Piotr Fronczewski, dawny Kleks, i to jest najlepszy moment filmu. Sala bila na premierze brawo, otwierają się wrota bajki i... No właśnie. Jestem ciekawa dyskusji po tym filmie" - prezenterka zaczęła swoją recenzję dość niewinnie.
Dalej jednak wcale nie było lepiej. Według Karolin Korwin-Piotrowskiej film jest chaotyczny i można znaleźć w nim inspirację takimi filmami jak "Władca Pierścieni", "Hobbit" czy "Osobliwy dom pani Peregrine".
"Tomasz Kot ma niestety niewiele do grania, kilka scen to za mało na tak długi film. Tu jedynie Stankiewicz (..) i Stenka mają materiał do roboty i coś mogą z roli wykrzesać, a szkoda. Fajnie, że Adaś to teraz Ada, szkoda, że znowu romantyzujemy ojca, którego nie ma, a matka tak go poszukuje, że zapomina urodzin własnej córki. Dlaczego mieszkają w NY, który udaje warszawska Wola? Może chodziło o wprowadzenie międzynarodowego aspektu historii, bo dzieciaki, są̨ z różnych krajów, różnych ras, choć pokazani stereotypowo" - czytamy na Instagramie Karoliny Korwin-Piotrowskiej.
Sama Akademia, zdaniem dziennikarki, zachwyca zarówno budżetem jak i wyobraźnią twórców. Można tam jednak wyczuć inspirację hollywoodzkim kinem. Na uwagę za to zasługują kostiumy, zwłaszcza surduty pana Kleksa. Niestety podsumowanie seansu wybrzmiewa dość gorzko.
"Zrobienie nowej wersji tej historii to nie tyle szarganie świętości, ale zderzenie się z nowym światem. Minęło 40 lat, książka miała premierę w 1946 roku, mamy 2023 i po raz kolejny mam wrażenie, że toniemy w kompleksach jak Jasio, który sobie wyobraża Hollywood, zamiast skupić się na historii i warsztacie. Wielki zawód" - dziennikarka nie kryła rozczarowania.
Na reakcję obserwujących nie trzeba było długo czekać. Pod postem błyskawicznie zaroiło się od różnej maści komentarzy:
- "Boję się iść na ten film, boję się, że się mocno rozczaruje",
- "Dla mnie jedyny Kleks to Piotr Fronczewski",
- "Okropnie się zawiodłam, totalny chaos w scenariuszu",
- "Na pewno pójdę obejrzeć" - czytamy w sieci.
Nie da się ukryć, że nowa wersja kultowej "Akademii pana Kleksa" wzbudza wiele skrajnych emocji. Wybierzecie się do kina?
Zobacz także:
Tak teraz wygląda Adaś Niezgódka z "Akademii pana Kleksa". Oto czym się zajmuje
Premiera filmu "Akademia Pana Kleksa". TŁUMY gwiazd na ściance
Wszystkie plagi spadają na "Klan". Meteoryt, "gnilica", a teraz jeszcze to...
