Kościkiewicz odchodzi, Doda zostaje
Na lodzie zaczyna się robić coraz ciekawiej. Za nimi pierwsze upadki i pierwsi przegrani. Tym razem pecha miał Marek Kościkiewicz, który w dogrywce przegrał z gorącym tangiem Małgorzaty Pieczyńskiej.
W drugim odcinku uczestnicy show "Gwiazdy Tańczą na Lodzie" wykonywali układy do piosenek filmowych, m.in. z filmów Desperado, Pearl Harbour, Shrek, Pulp Fiction, Armageddon i Dirty Dancing.
Było sporo niespodzianek. Raczej umięśniona Aneta Florczak zatańczyła do piosenki raczej filigranowej Edith Piaff, a piłkarz Tomek Iwan popisał się talentem nie tylko łyżwiarskim, ale i aktorskim w układzie do muzyki z filmu Desperado.
Wyjątkową energią i radością popisał się Marcin Janos Krawczyk, który dwa dni wcześniej został po raz drugi ojcem. Radość zatem zrozumiała, ale skąd u niego tyle energii? Polała się też odrobina pierwszej krwi, kiedy partnerujący Karolinie Nowakowskiej Filip Bernadowski dotknął brodą lodowej tafli. Wszystkich do czerwoności rozpalił układ Oli Szwed i Sławka Borowieckiego do utworu z filmu "Dirty dancing". Taniec w ich wykonaniu to był prawdziwy "Wirujący seks" (polski tytuł filmu) i nawet drobne potknięcie nie mogło wpłynąć na bardzo wysokie noty jury.
Ich także najwyżej ocenili telewidzowie, do strefy skate-off odsyłając Małgorzatę Pieczyńską z Radkiem Dostalem i Marka Kościkiewicza z Aleksandrą Kauc. Po dogrywce więcej sms-ów na "tak" odebrała Małgorzata Pieczyńska, zaś Kościkiewicz musiał niestety pożegnać się z programem.
Jak zwykle błyszczała też Doda, nie tylko różem, ale i swoimi komentarzami. A to przechodziły jej "dreszcze po plecach, żeby nie powiedzieć po pupie", a to ktoś poruszył ją "do granic możliwości". Przede wszystkim jednak Doda zdementowała plotki, że "już się kończy", i że zamierza wyjechać z Polski. Otóż nie, zostanie w kraju i będzie nas nadal bawić, nie tylko w programie "Gwiazdy tańczą na lodzie".