Koszmarna przeszłość Zbigniewa z „Sanatorium miłości”
Zbigniew (63 l.) jest uczestnikiem 3. edycji „Sanatorium miłości”. Opolanin zapadł w pamięć widzów jako wysportowany i kochający życie łamacz damskich serc. Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy z dramatu, który przeszedł, zanim trafił na antenę. Teraz na światło dzienne wyszła jego przeszłość i nieznane dotąd kulisy programu...
Podczas pobytu w Polanicy Zdroju o względy Zbigniewa walczyły dwie uczestniczki programu. Mężczyzna najpierw oczarował i zaprosił na randkę Anię. Potem jednak przestraszył się jej uczucia i uciekł w ramiona jej współlokatorki – Janiny.
Wydawało się, że seniorzy mają wiele wspólnych tematów, a ich relacja wchodzi na wyższy poziom. Choć odcinki "Santoirum", które widzowie obecnie oglądają, nagrywane były kilka miesięcy temu, to dziś, w rozmowie z dziennikarzami „Rewii” Zbigniew przyznał, że znalazł prawdziwą miłość. Nie wiadomo jednak, czy jego wybranką ostatecznie została Janinka.
"Moje serce jest już zajęte! Na razie nie mogę nic więcej zdradzić" - stwierdził uczestnik programu.
Na razie na jaw wychodzą przykre fakty z życia uczestnika...
Okazuje się, że zanim trafił do „Sanatorium miłości”, jego życie nie wyglądało tak kolorowo, a on raczej nie mógł liczyć na powodzenie u kobiet…
Uczucie osamotnienia, które mu towarzyszyło, było wyraźnie potęgowane przez natłok problemów życiowych i zdrowotnych. Jego tragedia zaczęła się dziesięć lat temu, kiedy postanowił zerwać z nałogiem.
Był człowiekiem słabej woli i palenie zamienił na objadanie się. W krótkim czasie znacznie przytył i wtedy jego organizm zaczął odmawiać mu posłuszeństwa. W krytycznym momencie ważył aż 120 kilogramów.
Obciążone nadwagą serce Zbigniewa zaczęło szwankować. Bohater programu czuł się coraz gorzej, aż w końcu lekarz postawił przed nim ultimatum – utrata wagi albo kalectwo lub śmierć.
Na szczęście załamany diagnozą mężczyzna mógł wtedy liczyć na wsparcie swoich synów. Oni dopingowali go i motywowali do walki o zdrowie i życie. Było to w 2010 roku.
Szargany wątpliwościami Zbigniew w sporcie odnalazł prawdziwą pasję. Zaledwie po czterech miesiącach treningów uczestnik „Sanatorium” wystartował w pierwszym maratonie.
Od tamtej chwili minęła dekada. Obecnie Zbigniew ma na swoim koncie sześćdziesiąt trzy maratony i twierdzi, że nie spocznie dopóki „nie będzie ostatni ma mecie”.
Oprócz tego senior usposobieniem i podejściem do życia zawstydza niejednego młodzieniaszka. Prowadzi także zajęcia ruchowe w Centrum Seniora w Opolu i pilnie uczy się aż trzech języków.
Sport wypełnia niemal całe jego życie, co nie oznacza, że nie ma w nim miejsca na miłość…
Do udziału w programie namówiły go pielęgniarki. Pracownice szpitala, w którym leżał, ubolewały nad tym, że Zbigniew nie ma bratniej duszy i praktycznie same zgłosiły go do "Sanatorium miłości". W końcu szczęściu trzeba czasem pomagać...