Kozyra wściekły na polską policję
Robert Kozyra (44 l.) stał się ofiarą stalkera. Niestety, jego prześladowca nie został ukarany. Powód?
Pogróżki, esemesy... Przez ostatnie kilka miesięcy juror "Mam talent" bał się odbierać telefon: "Ktoś mi groził, prześladował, to nie były rzeczy incydentalne" - opowiada "Grazii".
"Najpierw myślałem, że ten ktoś da sobie spokój, ale był uparty. Po pewnym czasie z namolnego stał się agresywny. Dzwonił, wysyłał esemesy. Z czymś takim nikt nie czuje się dobrze. Dlatego poszedłem na komisariat to zgłosić. Niestety, funkcjonariusze nie potraktowali tego serio" - żali się.
Policjant, który przyjmował zgłoszenie, zapytał Kozyrę z przekąsem, czy się boi. Później zachowywał się równie lekceważąco... "Pytanie, a przede wszystkim bagatelizujący ton policjanta, były nie na miejscu" - zżyma się juror.
Choć stalker został namierzony, prokuratura umorzyła śledztwo, gdyż prześladowca sprytnie posługiwał się dwoma telefonami. Ten, z którego wysyłane były groźby, miał kartę pre-paid, a w takim wypadku nie da się namierzyć właściciela.
"Czuję się zagrożony, więc idę na policję, ale po kilku tygodniach okazuje się, że i tak muszę radzić sobie sam" - mówi gorzko Kozyra.
I dodaje: "Zastanawiam się czasem, w jakim kraju żyję. Jadę do centrum i trzy razu sprawdzam, jak zaparkowałem auto, bo jeśli będzie wystawało poza linię, to straż miejska da mi mandat. Mam wrażenie, że do karania rwą się wszyscy, ale pomóc nam urzędnicy nie chcą. Hipokryzja do kwadratu".