Krawczyk ćpał i pił
Palił marihuanę, zażywał LSD, grzybki halucynogenne, leki psychotropowe, a wszystko to popijał alkoholem.
Krzysztof Krawczyk (62 l.) był jak Amy Winehouse. W szczytowym momencie swojej kariery pochłonęły go narkotyki i alkohol - pisze "Super Express".
Przygoda z narkotykami zaczęła się od wyjazdu do Stanów w latach 80. To tam zaczął ćpać.
"Brałem wszystko oprócz heroiny" - mówi w rozmowie z dziennikiem
"Paliłem trawkę. Próbowałem też grzybków halucynogennych i LSD. Dzięki Bogu bałem się po tym wychodzić na scenę" - dodaje.
Piosenkarz wyznał również, że był uzależniony od leków: "Na mojej drodze pojawił się lekarz, który sam był lekomanem. Powiedział mi wtedy, że da mi zastrzyk, po którym będę wręcz skakał po scenie. Na moje problemy ze snem też mi dawał odpowiedni tabletki. I tak powoli zacząłem nosić torbę pełną leków, które nie były dostępne bez recepty".
Ze szponów nałogu wyciągnęła Krawczyka młodsza o 13 lat żona oraz wiara w Boga: "Powiedziała dość, rzuciła torbą z lekami o ziemię i postawiła ultimatum: Teraz ja będę twoją lekomanią".
Obecnie piosenkarz prowadzi zdrowy tryb życia i z wielką ostrożnością podchodzi do przyjmowania jakichkolwiek leków.